Rozdział 16
- Co? – wyszeptał i spojrzał nieprzytomnie na mężczyznę.
- Itachi…
- NIE! TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA! TO NIE MOŻLIWE! – zaczął
krzyczeć.
Naruto patrzył na niego w milczeniu. Sasuke wyszedł nagle z
samochodu i nim blondyn zdążył zareagować, zaczął biec przed siebie. Uzumaki
wybiegł za nastolatkiem. Chłopak zatrzymał się nagle i upadł na kolana.
- NIE!!! – z jego gardła wydobył się głośny, wypełniony
bólem i cierpieniem krzyk.
Naruto dobiegł do niego i zamknął w swoich ramionach.
- Nie! Błagam! Powiedz, że to nie prawda! – wtulił zapłakaną
twarz w koszulę mężczyzny.
Naruto milczał i głaskał go uspokajająco po głowie i
plecach.
- Sasuke wracajmy do samochodu. – pomógł chłopakowi podnieść
się z ziemi i zaprowadził do pojazdu.
Posadził go na miejscu pasażera. Wyciągnął chusteczki
higieniczne i zaczął wycierać jego mokrą od łez twarz.
- Co jest ze mną nie tak? – odezwał się nagle Sasuke. –
Dlaczego umierają wszyscy, których kocham? Co ja takiego zrobiłem?
- Dobrze wiesz, że to nie twoja wina?
- Moja! Przynoszę wszystkim pecha.
- To nie prawda. Nie wolno ci tak myśleć.
- Kiedy to prawda! Najpierw rodzice, a teraz Itachi! Patrzeć
tylko, kiedy ty zginiesz.
- Sasuke… - przytulił go do siebie.
- Jeśli zostaniesz przy mnie, umrzesz. – wyszeptał.
- Tak się nie stanie. Przestań już gadać głupoty.
- Dlaczego to się stało właśnie teraz, gdy mu wybaczyłem?
Myślałem, że to wszystko się skończy i będzie tak jak dawniej.
Naruto słuchał chłopaka w ciszy. Nie wiedział jak ma go
pocieszyć. A poza tym zdawał sobie sprawę, że cokolwiek by nie zrobił,
cokolwiek by nie powiedział, nic nie ukoi bólu, który odczuwał teraz 17-latek.
Wszystko co mógł teraz zrobić, to tulić go w swoich ramionach.
Gdy Sasuke już się uspokoił, zapiął go w pasy, wsiadł do samochodu
i odjechali.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- I co z nim? – w słuchawce zabrzmiał pełen troski i smutku
głos Kakashiego.
- A jak myślisz? Jest załamany. Właśnie zasnął. – powiedział
wchodząc do łazienki. – Płakał bardzo długo. Najgorsze jest to, że nie mogę go
pocieszyć.
- Naruto…
- W takiej sytuacji nie mogę przyjechać do Konohy. –
przerwał mu. – To zbyt niebezpieczne. A poza tym on teraz nie jest w stanie
zeznawać.
- Ale on musi…
- Nie będę go narażał na niebezpieczeństwo.
- Im szybciej złoży zeznania przed sądem, tym lepiej.
- Kakashi przecież masz spisane jego zeznania. Czy to nie
wystarczy?
- No mam. Ale znasz te wszystkie procedury. Sąd musi
usłyszeć jego wersję.
- Nie Kakashi. Nie wrócę teraz do Konohy.
- Naruto do cholery jasnej! Od tylu lat ścigam Sasoriego i
teraz gdy go wreszcie złapałem, ma się wymigać?
- Kakashi do kurwy nędzy! – wydarł się. – Bezpieczeństwo
Sasuke jest dla mnie najważniejsze! Znajdziemy inny sposób żeby złożył
zeznania, ale do Konohy na pewno nie przyjedziemy! Mi też zależy na tym żeby
Sasori zapłacił za wszystkie krzywdy jakie wyrządził.
- Eh… Wybacz przyjacielu. – powiedział już spokojniej
Hatake. – Po prostu zdążyłem poznać Itachiego i się z nim zaprzyjaźnić. To co
się stało i dla mnie jest tragedią. I osobistą i zawodową. Tak bardzo chciał zacząć
nowe życie z Sasuke, naprawić swoje błędy. Gdybyś tylko go widział, gdy mówił o
swoim bracie. Uśmiechał się cały czas.
- Właściwie jak to się stało?
- Dostaliśmy wezwanie, że w domu jednego z sędziów, który
prowadzi sprawę Sasoriego, została podłożona bomba. Gdy przyjechałem na
miejsce, okazało się, że był to fałszywy alarm. Ale zanim antyterroryści
wszystko sprawdzili minęło kilka godzin. Jechałem jak wariat do komendy. Gdy
tam wpadłem… - zaciął się. – Moi ludzie nie żyli. Zostali zastrzeleni. A Itachi…
- wziął głęboki oddech. – Naruto to było straszne. Wisiał przywiązany za ręce do
krat. Jego całe ciało było poharatane nożem. Wyglądało to tak, jakby go ktoś
torturował. W kilku miejscach był obdarty ze skóry. Wykrwawił się na śmierć.
Gdybym tylko tam był, albo zabrał go ze sobą. Albo gdybym upierał się przy
swoim i nie zgodziłbym się zamknął go w areszcie. Popełniłem niewybaczalny
błąd. Podałem go Peinowi jak na tacy.
- Czy Pein zawsze bawi się swoimi ofiarami? – zapytał
Naruto.
- Przeważnie. Rzadko kiedy okazuje litość i zabije nie
sprawiając bólu. Uwielbia pastwić się nad ludźmi. Wprowadzanie ofiar w agonię
jest dla niego jak narkotyk.
- Co za skurwiel. – Naruto zacisnął pięści. – Dobra Kakashi.
Odezwę się do ciebie za kilka godzin. Muszę pomyśleć o spotkaniu z sędzią.
- Dobrze. To do usłyszenia.
Rozłączyli się. Naruto wyszedł z łazienki i spojrzał na
siedzącego na łóżku chłopaka.
- Obudziłem cię? Przepraszam. Spróbuj się jeszcze przespać.
- Chcę wiedzieć jak on zginął. – Sasuke miał tak lodowaty
głos, że po plecach mężczyzny przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Niebieskooki westchnął, usiadł na łóżku i spojrzał na
przeciwległą ścianę.
- Został zastrzelony, tak jak jego ochroniarze.
- Nie cierpiał?
- Nie. Umarł szybko i bezboleśnie. – bardzo się starał żeby
mu głos nie zadrżał.
Nie chciał żeby Sasuke dowiedział się prawdy o śmierci
brata. Wtedy cierpiał by jeszcze bardziej.
- Naruto myślałem dużo o tym spotkaniu z sędzią. Myślę, że
nie powinniśmy nic zmieniać. Im szybciej Sasori zostanie skazany, tym lepiej.
- Sasuke to…
- Taką podjąłem decyzję. Uszanuj to.
- Eh… No dobrze. – westchnął detektyw. – Ale nie wrócimy do
Konoha. Wymyślę coś innego.
- Naruto… - przytulił się do mężczyzny i ponownie zaczął
płakać.
Uzumaki objął go bez słowa i położył się razem z nim na
łóżku.
Ta noc była bardzo trudna dla Sasuke. Budził się co pewien
czas zlany potem i z krzykiem na ustach. Teraz przypominał małe dziecko i do
tego cierpiące. Blondyn nie mógł znieść tego widoku. Stał teraz przed lustrem w
łazience i patrzył w swoje odbicie. Mokre złote kosmyki poprzyklejały się do
jego czoła. Zacisnął dłonie na umywalce. Gdyby teraz do łazienki wszedł
nastolatek, przeraziłby się tym co by zobaczył. Zawsze wesołe i pełnie troski
niebieskie oczy przepełniała wściekłość. Zniknął z nich ten cudowny blask,
który uszczęśliwiał wszystkich na około.
- Zabiję cię draniu! – wyszeptał z jadem. Od całej jego
postaci biło wręcz chęcią mordu. – Nigdy nie wybaczę, że tak bardzo go
zraniłeś. Dopadnę cię i wtedy poznasz, co to znaczy prawdziwy ból. Już nigdy
nie pozwolę ci skrzywić Sasuke.
Wysuszył włosy, ubrał się i wyszedł z łazienki. Tak jak
przypuszczał, nastolatek już nie spał. Przypatrywał się uważnie mężczyźnie,
którego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Naruto… - urwał gdy blondyn rzucił mu coś na kołdrę.
Chłopak z przerażeniem spojrzał na broń.
- Umiesz się tym posługiwać? – zapytał chłodno.
Po plechach Uchihy przeszły mrówki. Jeszcze nigdy nie
słyszał, żeby ukochany mówił takim tonem.
- To nie jest trudne. – wyjął drugą broń. – Tu się
odbezpiecza w ten sposób, celujesz i naciskasz spust. – pokazał wszystko po
kolei.
- Naruto… - urwał. – Po co mi to pokazujesz?
- Muszę wyjść na kilka godzin. A ty zostajesz tutaj. Będę
czuł się pewniej, gdy będę wiedział, że nie jesteś bezbronny.
- Dokąd idziesz? – przestraszył się chłopak.
- Nie martw się. Wrócę. Ale ty, pod żadnym pozorem, nie
wychodź z pokoju. W siatce na stole masz coś do jedzenia i picie. – podszedł do
łóżka i pocałował bruneta.
Jednak coś było nie tak i Sasuke wyczuł to. Pocałunek był
bardzo gwałtowny, pozbawiony delikatności, z jaką zwykł go całować Naruto.
Można by powiedzieć, że ten pocałunek był pozbawiony jakichkolwiek uczuć.
Zwykłe połączenie ust żeby uciszyć nastolatka. Jednak nim Uchiha zdążył
zareagować, Naruto wyszedł z pokoju hotelowego. Brunet położył się z powrotem
na łóżku i przycisnął do piersi pistolet. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Był późny wieczór, gdy Naruto stanął przed wielkim murowanym
budynkiem. Wszedł pewnym krokiem do niego. Wszyscy, których mijał gapili się na
niego ze zdziwieniem.
- Naruto? Co ty tu robisz? – spytał zszokowany Kakashi. –
Gdzie jest Sasuke? – spanikował.
- Jest w bezpiecznym miejscu. Nie mam czasu na pogaduchy.
Daj mi namiary na tego sędziego, z którym mieliśmy się spotkać.
- Co chcesz zrobić?
- Zawiozę go na spotkanie z Sasuke. Musisz dać mi więcej
forsy.
- Ile?
- Z jakieś 5 tysięcy.
- Czyś ty zwariował? Skąd ja wezmę taką forsę.
- Chcesz dopaść Sasoriego, to daj mi tę przeklętą forsę!
Szarowłosy patrzył w szoku na przyjaciela. Jeszcze nigdy nie
widział go w taki stanie.
- Naruto tylko nie rób głupstw.
- Niby jakich?
- Już ty dobrze wiesz jakich. Nie rob nic na własną rękę.
- Nie mam zamiaru. Pospiesz się z tą forsą i adresem. A i
jeszcze potrzebuję tego. – podał przyjacielowi kartkę papieru.
- Hai. – westchnął Hatake.
Kakashi wyszedł ze swojego gabinetu. Naruto usiadł za jego
biurkiem, wyciągnął płytę i włożył ją do komputera. Znalazł potrzebne
informacje i skopiował je na dysk. Zostawił wszystko tak, jak było przed
wyjściem przyjaciela, a płytę schował w kieszeni. Zdążył w samą porę, ponieważ
po chwili do pokoju wszedł Hatake.
- Tu masz adres, a tu pieniądze.
- Dzięki. Do zobaczenia.
Wyszedł szybkim krokiem. Szarowłosy patrzył na niego z
niepokojem. Coś go natchnęło i włączył swój komputer. Zaniepokoił się gdy
zobaczył co skopiował jego przyjaciel.
- Naruto czy ty
naprawdę masz mnie za idiotę? – pomyślał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Czy pan wie, która godzina? Czego pan chce? – burzył się
mężczyzna.
Był to niski, gruby jegomość. Miał brązowe, lekko siwawe
włosy i schowane za okularami szaro-niebieskie oczy. Było już dobrze po
północy, więc ubrany był w czarną piżamę.
- Czy mam przyjemność z panem Nokura Motoito?
- Tak. Dlaczego pobija się pan do mojego domu o tej porze? –
zapytał wściekły.
- Nazywał się Naruto Uzumaki i jestem ochroniarzem Sasuke
Uchihy. Mieliśmy się spotkać pojutrze.
- A tak. Proszę zatem wejść. – wpuścił go mężczyzna.
- Kochanie co się stało? – zapytała krępej budowy blondynka
schodząca ze schodów.
- Nic takiego. Mirane idź i się połóż. - kobieta posłuchała
męża. - Więc o co chodzi panie Uzumaki?
- Zapewne słyszał już pan o Itachim Uchiha?
- Tak. To jest straszne co się stało. Właśnie w moim domu
podłożono niby bombę.
- Ach tak. – lazurowe oczy spojrzały na niego podejrzliwie.
- Nie mogę ryzykować. Dlatego postanowiłem, że nie przyjedziemy z Sasuke do
miasta. Ale mogę zabrać pana do niego. Jednak musi pan dostosować się do moich
wskazówek.
- Dobrze. W takim razie pójdę się przebrać. – powiedział
mężczyzna, a głos mu dziwnie zadrżał.
- Niech pan ubierze się w to. – podał mężczyźnie tobołek. –
W pańskich rzeczach mogą być nadajniki.
- Niby skąd miałyby się wziąć nadajniki w moich rzeczach?
Czy pan aby trochę nie przeszkadza?
Proszę zostawić także w domu telefon komórkowy, a także
zegarek. Wszystkie urządzenia elektroniczne. – powiedział nie wzruszony
wypowiedzią sędziego.
- Ale powinienem wziąć ze sobą komputer.
- Niech się pan o to nie martwi. Wszystko już załatwiłem.
Proszę wziąć ze sobą tylko dokumenty dotyczące sprawy Sasoriego.
- W komputerze mam wszystkie potrzebne programy do
połączenia się z sądem. – nalegał.
- Panie sędzio. Powiedziałem przecież, że wszystko
załatwiłem. – syknął zdenerwowany. – Jeśli chce pan ze mną jechać, proszę
zrobić to co powiedziałem.
- Eh… dobrze. – powiedział zrezygnowany. – Proszę chwilkę
poczekać. Pożegnam się tylko z żoną.
- Taaa. Ale proszę się pospieszyć. A i przebierze się pan
przy mnie.
- Czyżby pan mi nie ufał?
- A żeby pan wiedział. Nie mam pewności czy nie donosi pan
Akatsuki.
- Pan jest bezczelny! Jestem sędzią! – oburzył się
mężczyzna.
- Nawet sędzia bywają skorumpowani. Proszę już iść do żony.
- po kilku minutach mężczyzna wrócił z teczką. – No to teraz musi się pan przebrać,
łącznie z bielizną.
- To jest zniewaga. Mogę pana oskarżyć o obrazę sądu.
- A niech pan robi co chce. Bezpieczeństwo Sasuke jest dla
mnie najważniejsze. Proszę się pospieszyć, nie mamy zbyt dużo czasu.
Mężczyzna zaczął się przebierać, ale czuł na cały czas na
sobie przewiercające spojrzenie blondyna, co mu się bardzo nie podobało. Naruto
zauważył zdenerwowanie sędziego, od kiedy tylko stanął w progu jego domu, co
wydało mu się bardzo podejrzane. A może rzeczywiście przesadza? Jedyne co teraz
się dla niego naprawdę liczyło, to ochrona Sasuke.
- Chyba nie
powinienem oskarżać każdego człowieka, jakiego spotkam. To już jakaś obsesja.
– pomyślał.
Po jakieś pół godzinie jechali już samochodem. Naruto
wjechał do jakiegoś wieżowca i zatrzymał samochód na parkingu. Kazał mężczyźnie
opuścić pojazd, a sam zaczął rozglądać się po parkingu. Podszedł do czarnego
Forda Focusa i zaczął grzebać przy zamku.
- Czy pan oszalał? – wyszeptał Nokura. – Toż to kradzież. I
do tego robi to pan w obecności sędziego. – oburzał się.
- Ależ się boję. – skomentował blondyn i otworzył pojazd. –
Trzeba zmienić transport. Tak na wszelki wypadek. I niech pan ubierze tę perukę
i przyklei wąsy.
- Jest pan niezwykle ostrożny, panie Uzumaki. – włożył na
głowę rudą perukę.
Naruto też się przebrał. Swoje złociste włosy schował pod
czarną peruką.
- No to jedziemy. Przed nami długa droga.
Okejjjjj... Sasuke ma już jakąś paranoję O_o Ale mi też nie podoba się zachowanie sędziego, zdaje mi się jakby Pain mu groził i kazał mu się spotkać z Saskiem, albo coś mu zrobi :O Podejrzana sprawa!!!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńoch Saasuke bardzo cierpi, ale i to zachowanie sędziego, jednak bardzo podejrzane, może Pain mu grozi?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia