Rozdział 15
- Tak u nas wszystko w porządku. Już wiadomo, kiedy Sasuke
będzie zeznawał?
- Tak. Za tydzień. Zostanie do was wysłany jeden z sędziów.
Będzie to wideokonferencja. Tak będzie bezpieczniej.
- Rozumiem. Dzięki Kakashi. A powiedz mi jeszcze, co u
Itachiego? Sasuke nie da mi spokoju.
- Na razie siedzi zamknięty w areszcie. Sam to zaproponował,
chociaż nie misi być zamknięty. Pilnują go moi najbardziej zaufaniu ludzi, a
także ja.
- A wiadomo coś na temat Peina?
- Niestety nie. I to mnie bardzo niepokoi. Jakby zapadł się
pod ziemię. Naruto uważajcie na siebie.
- Dobrze. Niedługo się odezwę i przekaże ci szczegóły
spotkania z sędzią. Do usłyszenia.
- Rozmawiałeś z Kakashim? – zapytał Sasuke wychodząc z
łazienki.
- Tak. Za tydzień będziesz zeznawał.
- No czas najwyższy. Od 3 tygodni zmieniamy tylko miejsce
zamieszkania. Chciałbym żeby to już się skończyło. – zaczął wycierać ręcznikiem
głowę. – Chciałbym już wrócić do domu. – dodał smutno.
- Jeszcze trochę i to się skończy. – przyciągnął nastolatka
do siebie.
Złożył na jego ustach czuły pocałunek. Sasuke usiadł
okrakiem na jego kolanach, przez co ręcznik, którym był owinięty, zsunął się z
jego bioder.
- To powinno być zabronione. – wyszeptał Naruto kładąc
dłonie na pośladkach chłopaka.
- Co takiego? – zapytał zbity z tropu.
- Wyglądać tak seksownie. – musnął nosem jego szyję.
- Naruto… - jęknął przytulając się jeszcze bardziej do torsu
mężczyzny. – Zróbmy to dzisiaj.
- Nie. – blondyn odsunął go od siebie i wstał z łóżka. –
Załóż coś na siebie, bo się przeziębisz.
- Zawsze to samo! Dlaczego nie chcesz się ze mną kochać?! –
krzyknął z wyrzutem. – Zawsze kończy się na obciąganiu albo robieniu loda! Ja
chcę czegoś więcej!
- Dosyć Sasuke! Miałeś na mnie nie naciskać! – wkurzył się
blondyn.
- Dlaczego nie chcesz ze mną tego zrobić?! Naruto jak tak
bardzo…
- Powiedziałem dosyć! Nie wracajmy do tego tematu.
- Nie pociągam cie, tak? Robisz to tylko z litość!
- Sasuke…
- Więc dlaczego? – podbiegł do niego i złapał za koszulę.
- Sasuke proszę cię. – chwycił za niego dłonie.
- To ja cię proszę. Tak bardzo pragnę twoje bliskości, że
jest to aż nie do wytrzymania.
- Zrobimy to. Obiecuję. – dotknął jego policzków. – Ale
jeszcze nie teraz. Może to zabrzmi głupio, ale chcę być w pełni świadomy, kiedy
będziemy się kochać. Chcę poświęcić tobie 100% mojej uwagi. Teraz jest to
niemożliwe. W tym momencie najważniejsze jest dla mnie chronienie ciebie.
- Naruto jesteś nieporwanym romantykiem. – uśmiechnął się do
niego nastolatek i przytulił. – Bardzo cię kocham. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. – pogłaskał go po głowie. – Też cię
kocham. Jesteś dla mnie najważniejszy. – złożył na jego ustach namiętny
pocałunek.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Ohayo Itachi! – przywitał się Kakashi.
- Ohayo! – uśmiechnął się lekko brunet i podszedł do krat. –
Rozmawiałeś z Naruto? Co u mojego młodszego braciszka?
- Wszystko w porządku. Za tydzień będzie zeznawał. A ty jak
się czujesz? Wiesz, że nie musisz siedzieć cały czas w areszcie. Jeśli chcesz
możesz gdzieś wyjść, ale musi być z tobą policjant.
- Hmmmm. W sumie jest takie jedno miejsce, do którego
chciałbym pójść. – zastanowił sie przez chwilę.
- No to chodźmy. Pójdę z tobą. – szarowłosy odtworzył drzwi
od aresztu i uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki.
~Godzinę później~
- Więc to tu chciałeś przyjść. – odezwał się Hatake, gdy
stanęli obaj przed grobem.
- Tutaj leżą nasi rodzice. – powiedział cicho Itachi. Podszedł
bliżej, włożył do kamiennego wazonu świeże kwiaty i zapalił dwa znicze. – Mamo,
tato. Wybaczcie mi. Zawiodłem was. Miałem opiekować się Sasuke, a ściągnąłem na
niego tylko kłopoty. Ale obiecuję wam, że już nigdy nie będzie cierpiał z
mojego powodu. Zaopiekuję się nim tak, jak na starszego brata przystało. –
wyszeptał, a następnie przeżegnał się.
Stał jeszcze dłuższą chwilę i patrzył smutno na nagrobek.
- Wszystko w porządku? – Kakashi położył dłoń na jego
ramieniu.
- Tak. Dziękuję, że pozwoliłeś mi to przyjść. Nie byłem tu
od 2 lat. Zaniedbałem zbyt wiele spraw, a najbardziej Sasuke. Ale na całe
szczęście, że jeszcze mogę naprawić swoje błędy.
- Masz rację. Sasuke ci wybaczył. To jest już jeden krok do
przodu. – uśmiechnął się detektyw. – Wracajmy.
- Hai.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Sasuke pospiesz się! – poganiał nastolatka. – Musimy już
jechać!
- Hai, hai. – brunet wyszedł z łazienki ze szczoteczką do
zębów w buzi.
Podał mężczyźnie swoją piżamę i ręcznik. Naruto zapakował
wszystko starannie do walizki.
- Za 3 dni wszystko się skończy. – powiedział wesoło
17-latek. – Jak złożę zeznania…
- Cały czas będziesz w niebezpieczeństwie. Sasori będzie
chciał się zemścić. Dopóki Pein nie zostanie złapany albo zabity.
- Wiem. – powiedział smutno, ale po chwili uśmiechnął się. –
Ale na szczęście jesteś przy mnie, więc nie mam się o co martwić.
- Tak. Możesz być spokojny.
- Wszystko się w końcu ułoży. Itachi i ja nie będziemy
musieli się ukrywać. Wiesz co Naruto? Bardzo się cieszę, że mu wybaczyłem.
- Też się cieszę. To w końcu twoja jedyna rodzina.
- Nie prawda. Ty też nią jesteś. – zaprotestował nastolatek.
- Ale więzów krwi nic nie zastąpi. – potargał czarną czuprynę.
– No to co? Gotowy do drogi? – zapytał wesoło.
- Tak.
Wyszli z pokoju hotelowego. Poszli do recepcji zapłacić
rachunek i oddać klucze. A potem wsiedli do samochodu i pojechali przed siebie.
- Dokąd teraz jedziemy? – zainteresował się chłopak.
- Do miejsca, w którym będziesz zeznawał. – odpowiedział
bardzo poważnie. – Dałem Kakashiemu instrukcje jakie ma przekazać sędziemu, z
którym mamy się spotkać.
- Jakie instrukcje? – zdziwił się Uchiha.
- Jak ma dojechać na miejsce spotkania. Jednak na wszelki wypadek
ubierzesz kamizelkę kuloodporną.
- Hai. – westchnął głośno.
- Wiem co o tym myślisz. Postaraj się wytrzymać jeszcze
trochę.
- Wiesz, tak sobie pomyślałem. Skoro ten cały Pein mnie
ściga, to może by tak urządzić na niego zasadzkę. Ja bym był przy… - urwał, gdy
samochód zatrzymał się nagle z piskiem opon.
- NIGDY! PRZENIGDY, NAWET NIE MYŚL O BYCIU PRZYNĘTĄ! TO JEST
ZBYT DUŻE RYZYKO! ROZUMIESZ! – Naruto wydzierał się na chłopaka, a jego całe
ciało trzęsło się z nerwów.
- Naruto przep…
- Gdyby coś ci się stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
– wyszeptał i spojrzał na chłopaka. – Nigdy nie wspominaj o tym idiotycznym
pomyśle.
- Hai. – westchnął. – Nie chciałem cię zdenerwować.
Przepraszam.
- Eh… Już dobrze. To ja przepraszam. Nie powinienem się tak
unosić. Ale gdy pomyślę, że coś mogłoby ci się stać, rozsadza mnie od środka. –
zapalił silnik i po chwili jechali już dalej.
- Może zdradzisz mi wreszcie, gdzie jedziemy?
- Wracamy do Konohy, ale inną drogą. Pojedziemy na około.
- Do Konohy? – przestraszył się chłopak. – I kto tutaj
ryzykuje, co?
- No cóż. Myślę, że Konoha jest ostatnim miejscem, w którym
Pein mógłby cię szukać. Tylko idiota chowałby się przed płatnym mordercą w
miejscu swojego zamieszkania.
- No właśnie. I-DIO-TA! – podkreślił nastolatek.
- Dlatego myślę, że na czas składania zeznań, będzie to
najbardziej bezpieczne miejsce.
- Acha. Już rozumiem. Pein nie pomyśli, że mogę być w
mieście i nie będzie mnie tam szukał. Ale co z moim bratem? Przecież on cały
czas jest w Konoha.
- No właśnie. Nawet jeśli Pein jest teraz w Konoha, to jest
bardziej skupiony na odnalezieniu Itachiego. Nie będzie podejrzewał, że możesz
być w mieście.
- Czy ty przypadkiem nie używasz mojego brata jako przynęty?
– zdenerwował się Sasuke.
- Raczej zmyłki.
- A to nie to samo? Przed chwilą wydzierałeś się na mnie za
podobny pomysł. A co jeśli ten cały Pein myśli tak samo jak ty i tylko czeka aż
wrócę do Konohy?
- O to już się nie martw. Nie pozwolę mu cię tknąć. Myśl
tylko swoich zeznaniach. Najważniejsze teraz jest to, żeby Sasori został
skazany.
- Hai. Prześpię się trochę.
Ułożył się wygodniej na siedzeniu, zamknął oczy i zasnął.
Po 2 godzinach obudził go dźwięk telefonu. Naruto zatrzymał
samochód na poboczu i sięgnął po aparat. Wyszedł z samochodu. Sasuke obserwował
uważnie blondyna, który nagle zaczął chodzić nerwowo w tę i z powrotem. Uzumaki
spojrzał na nastolatka i po chwili odwrócił się do niego plecami. Bruneta
niepokoiło to co zobaczył w jego oczach. Smutek, zdenerwowanie, ból,
cierpienie, a także… Strach? Pokręcił głową.
- Nie to nie mógłby
być strach. – pomyślał. – W taki
razie co to było?
Naruto wsiadł do samochodu bez słowa i wpatrywał się gdzieś
w dal. Nastolatek wiedział już, że coś się stało. Uzumaki potrafił nieźle
ukrywać swoje emocje, lecz teraz nie był wstanie tego zrobić. Siedział, milczał
i nawet nie spojrzał na Sasuke.
- Co się stało? – zapytał wreszcie nie mogąc znieś dłużej
tej napiętej atmosfery.
- Sasuke… - urwał i spojrzał na ukochanego.
- Co się stało? I nie próbuj niczego przede mną ukrywać!
- Itachi nie żyje. – wyszeptał.
Świetne opowiadanie :)) Szkoda, że Itaś nie żyje :CCC
OdpowiedzUsuńeeee... interpunkcja... masakra. piszę się pAin, nie pein. te znaki zapytania na końcach zdań twierdzących... totalna załamka... za to, opo wyśmienite. a, jeszcze imiona bohaterów z bleach'a... Grimmjow się odmienia, kogoś jeszcze zauważyłem, ale nie pamiętam kogo... no nic, nie przypomnę sobie. pozdro.
OdpowiedzUsuń~Kuromaru
Ej no ... Jak tak mozna zabic itachego. No co ? Teraz to sie zawiodłam na tym opowiadaniu ... Jest mi teraz smutno...okropnie sie czuje ... Dopiero co udało mi sie spotkac .
OdpowiedzUsuńItachi tak bardzo go kocha... Jesli to zart to niewybaczam za niego ... Jestem zua...
Podrawiam~Shizuo Heiwajima
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale jak to Itachi nie żyje? był przecież w areszcie... jak teraz Sasuke będzie się czół? no i pięknie Naruto romantykiem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia