Rozdział 21
Mijały kolejne godziny, dni. Sasuke trudno było stwierdzić
ile tak naprawdę upłynęło czasu od kiedy zobaczył nagranie ze śmiercią brata.
Od tamtego momentu był jak roślina. Nic nie jadł. Leżał tylko na starym,
dziurawym materacu, który służył mu za łóżko, z podkulonymi nogami i czasem
udało mu się przysnąć. Jednak zaraz potem budził się ze łzami w oczach,
ponieważ śnił mu się Naruto i Itachi. Postanowił, że będzie wierzył w to, że
jego ukochany żyje, ale było mu naprawdę ciężko. Nagle ciężkie drzwi otworzyły
się z głośnym zgrzytem i do celi wparował Pein.
- Oj Sasuke, Sasuke. – morderca pokiwał głową. – I co ja mam
z tobą zrobić? Nie możesz się tak buntować. Musisz coś zjeść. – postawił przed
nim talerz z kanapkami. – Jeśli nie zaczniesz jeść, będę musiał użyć
drastycznych środków.
- Dlaczego po prostu mnie nie zabijesz? – wyszeptał słabo.
- Już ci to tłumaczyłem. Nie będę się powtarzał. A teraz
jedz, albo naprawdę stracę cierpliwość. – odwrócił się i już miał wyjść, gdy
koło jego głowy roztrzaskał się talerz.
Morderca odwrócił się i spojrzał na nastolatka. Uchiha
opierał się o ścianę, a w jego oczach malowała się wściekłość i nienawiść.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! Nie mam zamiaru być
twoją zabawką! – wydarł się chłopak.
- No proszę, proszę. Co za niespodzianka. – uśmiechnął się
Pein. – Mały Sasuke się buntuje. Masz charakterek. Właśnie dlatego tak dobrze
się z tobą bawię. Pozwól nienawiści zagościć w swoim sercu. To da ci siłę,
nawet nie wiesz jak wielką. - nastolatek osunął się z powrotem na materac. –
Ale najpierw musisz coś zjeść. I tym razem niestety będę musiał się zmusić. –
podszedł do chłopaka, który cofnął się jak najdalej od niego.
Pein złapał go mocno za ręce i przykuł do kajdankami do
ściany. To samo zrobił z nogami.
- CO TY ROBISZ?! PRZESTAŃ! ZOSTAW MNIE! NIE DOTYKAJ! – krzyczał
Sasuke.
- Zamknij się! – mężczyzna wymierzył mu mocny cios w
policzek. – Nie chciałeś jeść po dobroci, to się teraz doigrałeś. – wyszedł z
pomieszczenia, ale wrócił po chwili.
Uchiha przestraszył się gdy zobaczył w jego dłoniach igły i
wenflony.
- Co chcesz mi zrobić? – zapytał z paniką w głosie.
- Nakarmić cię. – uśmiechnął się przebiegle, wbijając jeden
z wenflonów w zgięcie łokciowe nastolatka. – Podłączę ci kilka kroplówek z
potrzebnymi składnikami pokarmowymi. Nie chcę, żeby zabawa z tobą się skończyła
zbyt szybko, tylko dlatego, że umrzesz z głodu. Nie głodzę swoich ofiar. Wolę
inne metody zabijania ludzi. O nie Sasuke. Będziesz żył tak długo jak ci na to
pozwolę. – podłączył kroplówkę. – Niedługo będziemy mieli gości, więc musisz
nabrać sił. – mówiąc to wyszedł z celi.
- Gości? O czym on
mówi? – zastanawiał się Sasuke.
W kroplówce musiały być także jakieś środki nasenne,
ponieważ po kilku minutach zapadł w głęboki sen.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kroplówki, które podłączył mu Pein, naprawdę działały. Gdy po
kilku godzinach Sasuke obudził się, czuł się silniejszy, chociaż cały czas był
osłabiony. Cały czas był przywiązany. W miejscach gdzie miał kajdanki zrobiły
mu się bolesne siniaki.
- Niech ten koszmar się skończy. – wyszeptał przez łzy.
- Witaj Sasuke. – drzwi do pomieszczenia otworzyły się. –
Jak się czujesz? Mam nadzieję, że odzyskałeś trochę siły. Mam dla ciebie
niespodziankę. Pamiętasz jak mówiłem, że będziemy mieli gości? Oto oni. –
wepchnął do pomieszczenia 3 osoby, kute miały zarzucone na głowy szmaciane
worki.
Z tego co Sasuke zdążył zauważyć, był to mężczyzna, kobieta
i mała dziewczynka. Pein zaczął po kolei odsłaniał twarze przybyłych. Sasuke
doznał szoku, gdy morderca odkrył twarz mężczyzny. W czarnych oczach zagościła
jeszcze większa nienawiść.
- Sasuke Uchiha? – wyszeptał zszokowany mężczyzna.
- Nokura Motoito? – odezwał się nastolatek, nie wierząc
własnym oczom.
- O tak Sasuke. Tej twarzy nie zapomnisz do końca życia. –
Pein zaczął się głośno śmiać. – To ja was zostawię samych. Wasza 4 ma sobie
dużo do wyjaśnienia. - rozwiązał przybyłych, a potem podszedł do nastolatka i
rozkuł go. – Nienawiść to niezwykła siła. Przebudź ją w sobie. – wyszeptał do
niego.
Po wyjściu mordercy, w pomieszczeniu zapanowała niezręczna,
napięta atmosfera. Słychać było tylko płacz małej dziewczynki, która wtulała
się przez cały czas w matkę.
- Co się tutaj dzieje? – kobieta przerwała panującą ciszę.
- Mamusiu boję się. – zapłakała dziewczynka. Miała może z 5
lat.
- Ciii. – kobieta pogłaskała ją po głowie. – Spokojnie
kochanie. Wszystko będzie dobrze. Bo będzie prawda? – zwróciła się do
mężczyzny. Jednak ten patrzył w milczeniu na nastolatka, który także nie
spuszczał z niego wzroku. – Nokura powiedz coś. – odezwała się ponownie
kobieta.
- Nie będzie dobrze. – odezwał się Sasuke. Kobieta spojrzała
na niego zaskoczona, a chłopka cały czas patrzył na mężczyznę. – Więc to jest
twoja rodzina, tak? Wygląda na to, że twoja żona o niczym nie wie.
- Nie mieszaj ich do tego. To nie ich sprawa.
- Sam ich w to wmieszałeś.
- Czy dowiem się wreszcie o co tu chodzi? Nokura co to za
chłopak?
- No dalej odpowiedz swojej żonie. Miej na tyle odwagi by
się jej przyznać!
- Przyznać? Do czego? Kochanie o czym on mówi?
Mężczyzna stał z zaciśniętymi rękoma i nic nie odpowiedział.
- Pieprzony tchórz! – krzyknął Sasuke zapominając, że w pomieszczeniu
jest małe dziecko. – Opowiedz swojej żonie, jak przyczyniłeś się do śmierci 2
najważniejszych osób w moim życiu.
- O czym on mówi? Powiedz coś!
- Pani mąż był jednym z sędziów w sprawie Sasoriego.
- Wiedziałam o tym. – kobieta spojrzała na nastolatka. –
Miesiąc temu, późnym wieczorem przyjechał do nas policjant i zabrał męża.
Powiedziałeś, że nie będzie cię przez kilka tygodni w domu bo prowadzisz trudną
sprawę. – spojrzała na męża.
- Tym policjantem był Naruto Uzumaki, mój ochroniarz i… -
urwał. – W każdym bądź razie, pani mąż wydał naszą kryjówkę płatnemu zabójcy,
który nas teraz tu przetrzymuje. Sprzedał się mafii, taka jest prawda. Wydał
też temu mordercy mojego brata, który, tak somo jak ja, był głównym świadkiem w
sprawie Sasoriego. MÓJ BRAT I NARUTO NIE ŻYJĘ PRZEZ CIEBIE! – wydarł się
Sasuke.
- Czy to prawda? – kobieta spojrzała na Nokurę.
- To prawda. – odezwał się sędzia. – Zrobiłem to. Ale
chciałem was chronić.
- To cię wcale nie tłumaczy! Jesteś sędziom! Stoisz na
straży sprawiedliwości! Jak mogłeś zrobić coś takiego?!
- Nie miałem wyjścia! Musiałem was chronić!
- To ci się nie udało. Zobacz gdzie jest teraz twoja
rodzina. – odezwał się Sasuke. – Nie wyjdziemy stąd żywi. On nas wszystkich
pozabija. Chyba, że stanie się jakiś cud.
- Nie mogę w to uwierzyć. – kobieta przycisnęła bardziej do
siebie córeczkę. – To jakiś koszmar. Oszukiwałeś mnie przez ten cały czas.
- Mylisz się. To tylko ta sprawa. Akatsuki wszędzie mają
swoich ludzi. Gdybym ich nie posłuchał byłabyś martwa. Nasza córeczka też.
- I tak umrzemy. – odezwał się ponownie Sasuke. Oparł się
plecami o ścianę i spojrzał w jakiś nieokreślony punkt. – Jedna rzecz mnie
ciekawi. Nie powinieneś gnić teraz w więzieniu. W końcu Naruto cię zakuł przy
kaloryferze.
- Tak byłem w więzieniu. Ale przenosili mnie do innego
miejsca i nasz konwój został zaatakowany przez Peina i on mnie zabrał.
- Nie mogę uwierzyć, że tak mnie okłamywałeś. Mówiłeś, że
prowadzisz ważną sprawę i nie będzie cię kilka tygodni w domu. Kiedy
zamierzałeś mi powiedzieć, że jesteś w więzieniu?! Czy ja kiedykolwiek coś dla
ciebie znaczyłam?! Czym zasłużyłam sobie, że mnie tak traktowałeś?!
- Wiem, że źle zrobiłem. Żadne słowa przepraszam nic nie
zmienią. – spojrzał na Sasuke, a potem z powrotem na żonę. – Jednak zrobiłem to
bo kocham cię i naszą córkę. Chciałem was chronić. A gdy kogoś się kocha to
zrobi się wszystko by chronić te osoby.
- Ale są pewne tego granice. Gdyby ktoś kazał ci kogoś zabić
by kogoś chronić, zrobiłbyś to? – zapytała.
- Tak.
- Więc nie jesteś tym mężczyzną, w którym się zakochałam 10
lat temu.
- Mirane. Ja naprawdę…
- Zamknij się! Nie chcę tego słuchać! Nie pomyślałeś, jak to
wszystko może się odbić na naszej córce, jeśli ludzie będę plotkować o tym, że
jej ojciec pracował dla mafii?! Czy ci to w ogóle przyszło do głowy?!
Oczywiście, że nie.
- Mamusiu… nie krzycz. – wyszeptała dziewczynka przez łzy,
wtulając się bardziej w matkę.
- Już dobrze kochanie. Przepraszam. – kobieta uścisnęła
mocno dziewczynkę.
- Powiedział pani, że Naruto przyszedł do państwa miesiąc
temu. Więc siedzę tu już od 4 tygodni. – odezwał się nagle Sasuke. – Zupełnie
straciłem rachubę czasu. Pewnie wszyscy myślą, że nie żyję. Pana i pańską
rodzinę pewnie będą szukać. Ale po mnie nikt nie przyjdzie. A poza tym nie mam
po co żyć. Najważniejsze osoby w moim życiu nie żyją. Nie wiem dlaczego, ale
Pein nie pozwala mi umrzeć. Nie wiem czego on ode mnie chce. – podkurczył
kolana, objął je ramionami i zaczął płakać. – Tak bardzo chciałbym zobaczyć
mojego brata i Naruto.
Kobieta podeszła do chłopaka, usiadła koło niego i objęła go
ramieniem. Po chwili podeszła do nich dziewczynka i wtuliła się w mamę. Sasuke
z chęcią przyjął trochę czułości od kobiety. Tak bardzo brakowało mu ciepła
drugiej osoby. Rozkleił się całkowicie i rozpłakał jeszcze bardziej. Sędzia
patrzył na to wszystko w milczeniu.
- Pein nie powiedział ci całej prawdy, a jestem pewien, że
ją zna. – odezwał się mężczyzna. - On nigdy by nie pozwolił sobie na zawalenie
zadania. Twój Naruto żyje. Od miesiąca leży w szpitalu, jest w śpiączce.
Uchiha podniósł na niego swoje czarne zapłakane oczy.
- Co pan mówi? To nie możliwe. Ja widziałem jak został
postrzelony. W nogę, klatkę piersiową i głowę.
- Tak ale przeżył. Jednak jest w śpiączce. Ale nie wiem czy
z tego wyjdzie, czy nie.
- Naruto żyje? Naprawdę?
- Tak. – drzwi do celi otworzyły się i stanął w nich
morderca. – Widzę, że sobie już wszystko wyjaśniliście. – uśmiechnął się.
- Wiedziałeś, że Naruto żyje? – Sasuke zerwał się na równe
nogi, jednak zrobił to zbyt gwałtownie i zakręciło mu się w głowie.
- Tak. Dlatego powiedziałem ci, że nie wszystko ci
odebrałem. Specjalnie go postrzeliłem tak, żeby przeżył. I mam dla ciebie nowe
wiadomości. Dzisiaj odzyskał przytomność, ale wszystko wskazuje na to, że ma
amnezję.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Mam swoje źródła.
- Wypuść moją rodzinę. – odezwał się Nokura. – Oni nie mają
z tym nic wspólnego. Proszę. Błagam cię. Miałeś im nie robić krzywdy.
- Już myślałem, że nie może pan niżej upaść. – odezwał się
Sasuke. – Błaga pan o litość faceta, który jej nie zna.
- Oj Sasuke, Sasuke. Przecież powiedziałem ci, że potrafię
być bardzo litościwy. Czy nie dałem ci przed chwilą na to dowodu, mówiąc o
Naruto.
- Nie mam powodu by ci ufać w tej sprawie. – Pein chwycił go
za rękę i wywlókł z celi. – Puść mnie! Zostaw! – zaczął się wyrywać.
- Zamknij się. – wprowadził go do jakiegoś pomieszczenia,
gdzie było pełno komputerów.
Popchnął go w stronę telewizora, z którego puścił mu kiedyś
filmik ze śmiercią Itachiego.
- Dam ci dowód. – zapalił telewizor.
Na ekranie pojawił się obraz. Pokazywana była sala w
szpitalu. Na jej środku, stało szpitalne łóżko, ma którym leżał…
- Naruto? – odezwał się zszokowany nastolatek.
Blondyn był podłączony do jakiś urządzeń, które cały czas wydawały
jakieś dźwięki. W sali byli także rodzice Naruto oraz Kakashi. Wszyscy
wyglądali tak jakby nie spali od kilku tygodni. Nagle Kushina zerwała się ze
swojego miejsca.
- O Boże! Minato zawołaj Tsunade! Naruto, kochanie słyszysz
mnie?! Naruto.
Jedyne co zdążył jeszcze zauważyć Sasuke nim skończył się
film, to otwierające się niebieskie oczy ukochanego.
- I co Sasuke. Czy teraz będziesz chciał już żyć i odżywiać
się normalnie? – wyszeptał mu do ucha morderca. – Może będzie ci dane się z nim
spotkać.
Uchiha nie zwracał uwagi na Peina. Jedyne o czym teraz
myślał, to o tym, że jego ukochany żyje.
- Braciszku miej go
w swojej opiece. Błagam. – pomyślał.