Uwaga!

Uwaga!!!
Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

czwartek, 17 maja 2012

Rozdział 20


Rozdział 20

- NARUTO!! – krzyknął chłopak, gdy zobaczył na blond włosach krew. – NARUTO!! NIE!!
Próbował się wyrwać Peinowi, jednak ten trzymał go mocno. Nie widział, ani nie słyszał niczego na około siebie. Liczył się tylko Naruto i to, że z jego głowy leciała krew. Widział jego opadającą dłoń, która chwilę temu ściskała krwawiący brzuch. Nagle usłyszał kolejny wystrzał i padł nieprzytomny.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie miał pojęcia jak długo był nieprzytomny. Gdy się ocknął znajdował się w ciemnej, wilgotnej, kamiennej celi. Miał związane ręce i nogi, głowa bolała go niemiłosiernie.
Nagle usłyszał szczęk zamka i po chwili żelazne drzwi otworzyły się wpuszczając snop światła. Brunet przymrużył oczy i próbował patrzeć na zarys postaci w drzwiach.
- Witaj Sasuke. Wreszcie się obudziłeś. – postać zaczęła do niego podchodzić.
- NIE ZBLIŻAJ SIĘ! – krzyknął przerażony rozpoznając Peina i cofnął się bardziej pod ścianę.
- Spokojnie nie zrobię ci krzywdy. Jeszcze nie. – dotknął jego twarzy.
Sasuke cofnął gwałtownie głowę i uderzył się w ścianę. Przewrócił się na bok skręcając z bólu.
- Mówiłem żebyś był spokojny.
- Czego chcesz? Dlaczego mnie jeszcze nie zabiłeś?! Ty… TY GO ZABIŁEŚ! ZABIŁEŚ NARUTO! DLACZEGO?! PRZECIEŻ MNIE ZŁAPAŁEŚ! TO MNIE MIAŁEŚ ZABIĆ, TO NA MNIE CI ZALEŻAŁO! DLACZEGO GO ZABIŁEŚ?!
- Bo miałem taki kaprys. A ty też zginiesz, ale w swoim czasie.
- NIE MUSIAŁEŚ GO ZABIJAĆ!
- Wkurzył mnie i zginął. Jeśli będziesz grzeczny to dołączysz do niego w bezbolesny sposób. Mówiąc to wyjął nóż i rozciął więzy na nogach i rękach chłopaka. – Możesz krzyczeć ile wlezie. Nikt cię tu nie usłyszy, ani nie znajdzie. – wstał i wyszedł z celi.
Sasuke podkulił kolana pod brodę, objął nogi ramionami. Z jego oczu zaczęły spływać ciurkiem łzy.
- Naruto. – wyszeptał.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kilka godzin później Pein przyniósł mu coś do jedzenia i picia.
- Dlaczego mnie nie zabijesz? – zapytał spokojnie.
Długo płakał i nie miał siły podnosić głosu.
- Chcę sprawdzić jak silna jest twoja wola życia.
- Nie mam po co żyć. Zabrałeś mi wszystko! Najpierw brata, a teraz Naruto!
- Mylisz się. Dopiero teraz mogę ci wszystko zabrać. – Uchiha spojrzał na niego nic nie rozumiejąc. – Jedz. Musisz nabrać sił. Nie chcę żebyś mi tu padł z głodu. Nie bój się. Nie dodałem trucizny. Nie lubię zabijać w ten sposób. Uwielbiam patrzeć jak z człowieka powoli uchodzi życie. Jego oczy stają się puste, serce bije coraz wolniej i zwalnia z każdą sekundą. – mówił coraz bardziej podnieconym głosem. – Nie ma bardziej podniecającej rzeczy niż ludzie w agonii.
- Jesteś odrażający i nienormalny. – warknął Sasuke.
- Hehe. Słyszałem już gorsze obelgi. Mówisz, że nie masz po co żyć. A co z chęcią zemsty? Dopóki żyjesz to istnieje szansa, nikła, ale zawsze, że będziesz mógł się na mnie zemścić za brata i… Naruto. I już masz powód by żyć. Pomyśl o tym. – wyszedł z celi.
- Chęć zemsty. – pomyślał Sasuke. – Zemsta. Tylko jak?
Zaczął wolno jeść, a w głowie brzmiało mu jedno słowo – zemsta.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Minęło kilka dni, a może tydzień. Przez siedzenie w ciemnej, zimnej, wilgotnej celi, Sasuke całkowicie stracił poczucie czasu. Pein wspaniałomyślnie przyniósł mu ciepły koc. Brunet kompletnie tego nie rozumiał. Zastanawiał się, na co czeka morderca.
- Dzień dobry Sasuke. – przywitał się Pein. Miał bardzo dobry humor, co nie wróżyło nic dobrego. – Mam dla ciebie niespodziankę. Dzisiaj zacznę odbierać tobie, to co ci jeszcze zostało. A zacznę od puszczenia ci ciekawego filmu. – przytargał do celi stolik na kółkach, na którym był mały telewizor i magnetowid. – To specjalna dedykacja dla ciebie.
Telewizor zaświecił się i na ekranie pojawił się Itachi. Był przywiązany do jakiś krat i nieprzytomny. Serce Sasuke zaczęło szybciej bić. Do Itachiego podszedł Pein i coś mu wyszeptał . Brunet ocknął się po dłuższej chwili.
- No Itachi. Trzeba było tak przede mną uciekać? I tak cię dorwałem. – Uchiha spojrzał prosto w kamerę. Sasuke zaczął drżeć. Czuł jak łzy zaczynają napływać mu do oczu. Podczołgał się pod telewizor i dotknął ekranu. – No Itachi powiedz coś do kamery. Mamy specjalnego widza. Twojego młodszego braciszka. – odezwał się Pein w telewizorze.
Przez chwilę Sasuke mógł przysiąc, że w oczach starszego brata pojawił się strach. Jednak po chwili Itachi uśmiechnął się łagodnie.
- Sasuke. Braciszku. Tak bardzo żałuję, że nie mogę dotrzymać ci danego słowa. Zawiodłem cię po raz kolejny, ale następnego razu już nie będzie. – Sasuke rozpłakał się. – Pamiętaj, że bardzo cię kocham i od teraz już zawsze będę przy tobie. Nie bój się. Naruto nie pozwoli zrobić ci krzywdy. Musisz w niego wierzyć. Jestem spokojny, ponieważ zostawiam cię w jego bezpiecznych rękach. I pamiętaj. Cokolwiek się stanie, zawsze słuchaj głosu swojego serca.
- Ale nudy. To już twoje całe przesłanie? – zapytał Pein. Itachi patrzył się cały czas w kamerę, jakby chciał poprzez nagranie przekazać bratu jakieś myśli, uśmiechał się przy tym łagodnie, a jego oczu przepełnione były miłością. – Skoro nie masz już nic do dodania, pora zacząć zabawę.
Film zmienił się w makabrę. Pein zaczął ranić Itachiego nożem. Sasuke odwrócił głowę.
- O nie. Musisz to zobaczyć. – złapał go za głowę. Przytrzymał mu powieki, by nie mógł zamknąć oczy. – To jest dzieło sztuki.
- Nie chcę! Zostaw mnie! – próbował się wyrwać, ale morderca mocno go trzymał.
Na filmie Pein z obłąkanym wyrazem twarzy, robił kolejne głębokie nacięcia na ciele Itachiego. Starszy zacisnął mocno usta i nie wydobył z siebie żadnego głosu. Jednak gdy Pein oderwał z jego ręki spory kawałek skóry, krzyknął z bólu.
- Proszę cię przestań. – wyszeptał Sasuke przez łzy.
Jednak niewzruszony morderca, cały czas trzymał go mocno za głowę. Na filmie Pein obdzierał Itachiego żywcem ze skóry. Wszędzie było pełno krwi. Widać było, że starszy stara się nie krzyczeć. Zaciskał mocno usta, jednak to nic nie dawało. Sasuke słyszał co chwila przeraźliwe, wypełnione bólem i cierpieniem krzyki. Z oczu leciały mu łzy.
- A teraz będzie najlepszy moment. – wyszeptał mu Pein do ucha.
Itachi spojrzał w kamerę. Jego wzrok wydawał się obojętny i pusty. Jednak na ułamek sekundy w jego oczach zapaliły się iskierki.
- Żyj Sasuke. Kocham cię. – wyszeptał do kamery i stracił przytomności.
W tym momencie film się skończył. Pein puścił Sasuke, który upał na podłogę. Skulił się i zaczął głośno płakać.
- JESTEŚ POTWOREM! NIENAWIDZĘ CIĘ! NIENAWIDZĘ CIĘ!
- Tak. Tak. Wiem.
- JAK MOGŁEŚ ZROBIĆ MU COŚ TAKIEGO?!
- Jeśli będziesz grzeczny, ciebie spotka inny los.
- TY PRZECIEŻ NIE ZNASZ LITOŚCI!
- Znam i okazałem ci ją.
- Niby kiedy?!
- Wkrótce się przekonasz jak bardzo litościwy jest Pein. – śmiejąc się głośno wyszedł z celi.
- Itachi tak mi przykro. – płakał głośno.
Po kilku godzinach płaczu zmorzył go niespokojny sen. Było mu wszystko jedno, że leży na zimnej, twardej podłodze.
Tej nocy przyśnił mu się Itachi. Uśmiechał się do niego czule, tulił go w ramionach, jednak nie wypowiedział ani słowa. Sasuke tak bardzo pragnął poczuć ciepło tych ramion, usłyszeć czuły głos brata, spojrzeć w jego onyksowe oczy przepełnione miłością. Jednak wiedział, że już nigdy tak się nie stanie. Nagle obudził się i usiadł gwałtownie. Przypomniał sobie słowa Itachiego: „I pamiętaj. Cokolwiek się stanie, zawsze słuchaj głosu swojego serca”.
- Łatwo powiedzieć, braciszku. Trudniej zrobić. – pomyślał Sasuke. – Serce mi mówi, że Naruto żyje. Ale umysł temu zaprzecza. Przecież widziałem go. Dostał 3 kulki, w tym jedną w głowę. A z resztą co mi pozostało. Nic przecież nie tracę, jeśli w to uwierzę. Tak braciszku. Będę słuchał głosu serca. – spojrzał w kamienny sufit. – Naruto żyje i przyjdzie po mnie. – powiedział już na głos. – Pein mnie nie złamie. Będę silny i będę na ciebie czekał Naruto. Kocham cię.
Z tymi myślami położył się na starym, dziurawym materacu, który przez ostatnie dni, a może tygodnie robił mu za spanie, i zasnął.

5 komentarzy:

  1. Ty wredziolu, prawie się poryczałam czytając ten rozdział ;P Nie wiedziałam, że z ciebie jest taka sadystka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To było straszne :( aaa zalałam się łzami co jest wręcz niebywałe...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty sadysto. Rozdział bardzo mi się podobał. Normalnie się poryczałam. Zniewalający rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutne jak ten potwór potraktował itachi'ego aż się popłakałam. Ale wkońcu dostanie za swoje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    jestem ;] uff w końcu dochrapałam się do komputera ;]
    rozdział jest pełen napięcia, też mnie zastanawia gdzie podziewa się Show, ale tak William postrzeliłeś azjatę ;] choć gdybym ja była w takiej sytuacji i po takich wydarzeniach, to broń trzymałabym pod poduszką razem z ręką ;]
    Dużo weny życzę Wam...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń