Uwaga!

Uwaga!!!
Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

czwartek, 17 maja 2012

Rozdział 21


Rozdział 21

Mijały kolejne godziny, dni. Sasuke trudno było stwierdzić ile tak naprawdę upłynęło czasu od kiedy zobaczył nagranie ze śmiercią brata. Od tamtego momentu był jak roślina. Nic nie jadł. Leżał tylko na starym, dziurawym materacu, który służył mu za łóżko, z podkulonymi nogami i czasem udało mu się przysnąć. Jednak zaraz potem budził się ze łzami w oczach, ponieważ śnił mu się Naruto i Itachi. Postanowił, że będzie wierzył w to, że jego ukochany żyje, ale było mu naprawdę ciężko. Nagle ciężkie drzwi otworzyły się z głośnym zgrzytem i do celi wparował Pein.
- Oj Sasuke, Sasuke. – morderca pokiwał głową. – I co ja mam z tobą zrobić? Nie możesz się tak buntować. Musisz coś zjeść. – postawił przed nim talerz z kanapkami. – Jeśli nie zaczniesz jeść, będę musiał użyć drastycznych środków.
- Dlaczego po prostu mnie nie zabijesz? – wyszeptał słabo.
- Już ci to tłumaczyłem. Nie będę się powtarzał. A teraz jedz, albo naprawdę stracę cierpliwość. – odwrócił się i już miał wyjść, gdy koło jego głowy roztrzaskał się talerz.
Morderca odwrócił się i spojrzał na nastolatka. Uchiha opierał się o ścianę, a w jego oczach malowała się wściekłość i nienawiść.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! Nie mam zamiaru być twoją zabawką! – wydarł się chłopak.
- No proszę, proszę. Co za niespodzianka. – uśmiechnął się Pein. – Mały Sasuke się buntuje. Masz charakterek. Właśnie dlatego tak dobrze się z tobą bawię. Pozwól nienawiści zagościć w swoim sercu. To da ci siłę, nawet nie wiesz jak wielką. - nastolatek osunął się z powrotem na materac. – Ale najpierw musisz coś zjeść. I tym razem niestety będę musiał się zmusić. – podszedł do chłopaka, który cofnął się jak najdalej od niego.
Pein złapał go mocno za ręce i przykuł do kajdankami do ściany. To samo zrobił z nogami.
- CO TY ROBISZ?! PRZESTAŃ! ZOSTAW MNIE! NIE DOTYKAJ! – krzyczał Sasuke.
- Zamknij się! – mężczyzna wymierzył mu mocny cios w policzek. – Nie chciałeś jeść po dobroci, to się teraz doigrałeś. – wyszedł z pomieszczenia, ale wrócił po chwili.
Uchiha przestraszył się gdy zobaczył w jego dłoniach igły i wenflony.
- Co chcesz mi zrobić? – zapytał z paniką w głosie.
- Nakarmić cię. – uśmiechnął się przebiegle, wbijając jeden z wenflonów w zgięcie łokciowe nastolatka. – Podłączę ci kilka kroplówek z potrzebnymi składnikami pokarmowymi. Nie chcę, żeby zabawa z tobą się skończyła zbyt szybko, tylko dlatego, że umrzesz z głodu. Nie głodzę swoich ofiar. Wolę inne metody zabijania ludzi. O nie Sasuke. Będziesz żył tak długo jak ci na to pozwolę. – podłączył kroplówkę. – Niedługo będziemy mieli gości, więc musisz nabrać sił. – mówiąc to wyszedł z celi.
- Gości? O czym on mówi? – zastanawiał się Sasuke.
W kroplówce musiały być także jakieś środki nasenne, ponieważ po kilku minutach zapadł w głęboki sen.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kroplówki, które podłączył mu Pein, naprawdę działały. Gdy po kilku godzinach Sasuke obudził się, czuł się silniejszy, chociaż cały czas był osłabiony. Cały czas był przywiązany. W miejscach gdzie miał kajdanki zrobiły mu się bolesne siniaki.
- Niech ten koszmar się skończy. – wyszeptał przez łzy.
- Witaj Sasuke. – drzwi do pomieszczenia otworzyły się. – Jak się czujesz? Mam nadzieję, że odzyskałeś trochę siły. Mam dla ciebie niespodziankę. Pamiętasz jak mówiłem, że będziemy mieli gości? Oto oni. – wepchnął do pomieszczenia 3 osoby, kute miały zarzucone na głowy szmaciane worki.
Z tego co Sasuke zdążył zauważyć, był to mężczyzna, kobieta i mała dziewczynka. Pein zaczął po kolei odsłaniał twarze przybyłych. Sasuke doznał szoku, gdy morderca odkrył twarz mężczyzny. W czarnych oczach zagościła jeszcze większa nienawiść.
- Sasuke Uchiha? – wyszeptał zszokowany mężczyzna.
- Nokura Motoito? – odezwał się nastolatek, nie wierząc własnym oczom.
- O tak Sasuke. Tej twarzy nie zapomnisz do końca życia. – Pein zaczął się głośno śmiać. – To ja was zostawię samych. Wasza 4 ma sobie dużo do wyjaśnienia. - rozwiązał przybyłych, a potem podszedł do nastolatka i rozkuł go. – Nienawiść to niezwykła siła. Przebudź ją w sobie. – wyszeptał do niego.
Po wyjściu mordercy, w pomieszczeniu zapanowała niezręczna, napięta atmosfera. Słychać było tylko płacz małej dziewczynki, która wtulała się przez cały czas w matkę.
- Co się tutaj dzieje? – kobieta przerwała panującą ciszę.
- Mamusiu boję się. – zapłakała dziewczynka. Miała może z 5 lat.
- Ciii. – kobieta pogłaskała ją po głowie. – Spokojnie kochanie. Wszystko będzie dobrze. Bo będzie prawda? – zwróciła się do mężczyzny. Jednak ten patrzył w milczeniu na nastolatka, który także nie spuszczał z niego wzroku. – Nokura powiedz coś. – odezwała się ponownie kobieta.
- Nie będzie dobrze. – odezwał się Sasuke. Kobieta spojrzała na niego zaskoczona, a chłopka cały czas patrzył na mężczyznę. – Więc to jest twoja rodzina, tak? Wygląda na to, że twoja żona o niczym nie wie.
- Nie mieszaj ich do tego. To nie ich sprawa.
- Sam ich w to wmieszałeś.
- Czy dowiem się wreszcie o co tu chodzi? Nokura co to za chłopak?
- No dalej odpowiedz swojej żonie. Miej na tyle odwagi by się jej przyznać!
- Przyznać? Do czego? Kochanie o czym on mówi?
Mężczyzna stał z zaciśniętymi rękoma i nic nie odpowiedział.
- Pieprzony tchórz! – krzyknął Sasuke zapominając, że w pomieszczeniu jest małe dziecko. – Opowiedz swojej żonie, jak przyczyniłeś się do śmierci 2 najważniejszych osób w moim życiu.
- O czym on mówi? Powiedz coś!
- Pani mąż był jednym z sędziów w sprawie Sasoriego.
- Wiedziałam o tym. – kobieta spojrzała na nastolatka. – Miesiąc temu, późnym wieczorem przyjechał do nas policjant i zabrał męża. Powiedziałeś, że nie będzie cię przez kilka tygodni w domu bo prowadzisz trudną sprawę. – spojrzała na męża.
- Tym policjantem był Naruto Uzumaki, mój ochroniarz i… - urwał. – W każdym bądź razie, pani mąż wydał naszą kryjówkę płatnemu zabójcy, który nas teraz tu przetrzymuje. Sprzedał się mafii, taka jest prawda. Wydał też temu mordercy mojego brata, który, tak somo jak ja, był głównym świadkiem w sprawie Sasoriego. MÓJ BRAT I NARUTO NIE ŻYJĘ PRZEZ CIEBIE! – wydarł się Sasuke.
- Czy to prawda? – kobieta spojrzała na Nokurę.
- To prawda. – odezwał się sędzia. – Zrobiłem to. Ale chciałem was chronić.
- To cię wcale nie tłumaczy! Jesteś sędziom! Stoisz na straży sprawiedliwości! Jak mogłeś zrobić coś takiego?!
- Nie miałem wyjścia! Musiałem was chronić!
- To ci się nie udało. Zobacz gdzie jest teraz twoja rodzina. – odezwał się Sasuke. – Nie wyjdziemy stąd żywi. On nas wszystkich pozabija. Chyba, że stanie się jakiś cud.
- Nie mogę w to uwierzyć. – kobieta przycisnęła bardziej do siebie córeczkę. – To jakiś koszmar. Oszukiwałeś mnie przez ten cały czas.
- Mylisz się. To tylko ta sprawa. Akatsuki wszędzie mają swoich ludzi. Gdybym ich nie posłuchał byłabyś martwa. Nasza córeczka też.
- I tak umrzemy. – odezwał się ponownie Sasuke. Oparł się plecami o ścianę i spojrzał w jakiś nieokreślony punkt. – Jedna rzecz mnie ciekawi. Nie powinieneś gnić teraz w więzieniu. W końcu Naruto cię zakuł przy kaloryferze.
- Tak byłem w więzieniu. Ale przenosili mnie do innego miejsca i nasz konwój został zaatakowany przez Peina i on mnie zabrał.
- Nie mogę uwierzyć, że tak mnie okłamywałeś. Mówiłeś, że prowadzisz ważną sprawę i nie będzie cię kilka tygodni w domu. Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że jesteś w więzieniu?! Czy ja kiedykolwiek coś dla ciebie znaczyłam?! Czym zasłużyłam sobie, że mnie tak traktowałeś?!
- Wiem, że źle zrobiłem. Żadne słowa przepraszam nic nie zmienią. – spojrzał na Sasuke, a potem z powrotem na żonę. – Jednak zrobiłem to bo kocham cię i naszą córkę. Chciałem was chronić. A gdy kogoś się kocha to zrobi się wszystko by chronić te osoby.
- Ale są pewne tego granice. Gdyby ktoś kazał ci kogoś zabić by kogoś chronić, zrobiłbyś to? – zapytała.
- Tak.
- Więc nie jesteś tym mężczyzną, w którym się zakochałam 10 lat temu.
- Mirane. Ja naprawdę…
- Zamknij się! Nie chcę tego słuchać! Nie pomyślałeś, jak to wszystko może się odbić na naszej córce, jeśli ludzie będę plotkować o tym, że jej ojciec pracował dla mafii?! Czy ci to w ogóle przyszło do głowy?! Oczywiście, że nie.
- Mamusiu… nie krzycz. – wyszeptała dziewczynka przez łzy, wtulając się bardziej w matkę.
- Już dobrze kochanie. Przepraszam. – kobieta uścisnęła mocno dziewczynkę.
- Powiedział pani, że Naruto przyszedł do państwa miesiąc temu. Więc siedzę tu już od 4 tygodni. – odezwał się nagle Sasuke. – Zupełnie straciłem rachubę czasu. Pewnie wszyscy myślą, że nie żyję. Pana i pańską rodzinę pewnie będą szukać. Ale po mnie nikt nie przyjdzie. A poza tym nie mam po co żyć. Najważniejsze osoby w moim życiu nie żyją. Nie wiem dlaczego, ale Pein nie pozwala mi umrzeć. Nie wiem czego on ode mnie chce. – podkurczył kolana, objął je ramionami i zaczął płakać. – Tak bardzo chciałbym zobaczyć mojego brata i Naruto.
Kobieta podeszła do chłopaka, usiadła koło niego i objęła go ramieniem. Po chwili podeszła do nich dziewczynka i wtuliła się w mamę. Sasuke z chęcią przyjął trochę czułości od kobiety. Tak bardzo brakowało mu ciepła drugiej osoby. Rozkleił się całkowicie i rozpłakał jeszcze bardziej. Sędzia patrzył na to wszystko w milczeniu.
- Pein nie powiedział ci całej prawdy, a jestem pewien, że ją zna. – odezwał się mężczyzna. - On nigdy by nie pozwolił sobie na zawalenie zadania. Twój Naruto żyje. Od miesiąca leży w szpitalu, jest w śpiączce.
Uchiha podniósł na niego swoje czarne zapłakane oczy.
- Co pan mówi? To nie możliwe. Ja widziałem jak został postrzelony. W nogę, klatkę piersiową i głowę.
- Tak ale przeżył. Jednak jest w śpiączce. Ale nie wiem czy z tego wyjdzie, czy nie.
- Naruto żyje? Naprawdę?
- Tak. – drzwi do celi otworzyły się i stanął w nich morderca. – Widzę, że sobie już wszystko wyjaśniliście. – uśmiechnął się.
- Wiedziałeś, że Naruto żyje? – Sasuke zerwał się na równe nogi, jednak zrobił to zbyt gwałtownie i zakręciło mu się w głowie.
- Tak. Dlatego powiedziałem ci, że nie wszystko ci odebrałem. Specjalnie go postrzeliłem tak, żeby przeżył. I mam dla ciebie nowe wiadomości. Dzisiaj odzyskał przytomność, ale wszystko wskazuje na to, że ma amnezję.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Mam swoje źródła.
- Wypuść moją rodzinę. – odezwał się Nokura. – Oni nie mają z tym nic wspólnego. Proszę. Błagam cię. Miałeś im nie robić krzywdy.
- Już myślałem, że nie może pan niżej upaść. – odezwał się Sasuke. – Błaga pan o litość faceta, który jej nie zna.
- Oj Sasuke, Sasuke. Przecież powiedziałem ci, że potrafię być bardzo litościwy. Czy nie dałem ci przed chwilą na to dowodu, mówiąc o Naruto.
- Nie mam powodu by ci ufać w tej sprawie. – Pein chwycił go za rękę i wywlókł z celi. – Puść mnie! Zostaw! – zaczął się wyrywać.
- Zamknij się. – wprowadził go do jakiegoś pomieszczenia, gdzie było pełno komputerów.
Popchnął go w stronę telewizora, z którego puścił mu kiedyś filmik ze śmiercią Itachiego.
- Dam ci dowód. – zapalił telewizor.
Na ekranie pojawił się obraz. Pokazywana była sala w szpitalu. Na jej środku, stało szpitalne łóżko, ma którym leżał…
- Naruto? – odezwał się zszokowany nastolatek.
Blondyn był podłączony do jakiś urządzeń, które cały czas wydawały jakieś dźwięki. W sali byli także rodzice Naruto oraz Kakashi. Wszyscy wyglądali tak jakby nie spali od kilku tygodni. Nagle Kushina zerwała się ze swojego miejsca.
- O Boże! Minato zawołaj Tsunade! Naruto, kochanie słyszysz mnie?! Naruto.
Jedyne co zdążył jeszcze zauważyć Sasuke nim skończył się film, to otwierające się niebieskie oczy ukochanego.
- I co Sasuke. Czy teraz będziesz chciał już żyć i odżywiać się normalnie? – wyszeptał mu do ucha morderca. – Może będzie ci dane się z nim spotkać.
Uchiha nie zwracał uwagi na Peina. Jedyne o czym teraz myślał, to o tym, że jego ukochany żyje.
- Braciszku miej go w swojej opiece. Błagam. – pomyślał.

Rozdział 20


Rozdział 20

- NARUTO!! – krzyknął chłopak, gdy zobaczył na blond włosach krew. – NARUTO!! NIE!!
Próbował się wyrwać Peinowi, jednak ten trzymał go mocno. Nie widział, ani nie słyszał niczego na około siebie. Liczył się tylko Naruto i to, że z jego głowy leciała krew. Widział jego opadającą dłoń, która chwilę temu ściskała krwawiący brzuch. Nagle usłyszał kolejny wystrzał i padł nieprzytomny.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie miał pojęcia jak długo był nieprzytomny. Gdy się ocknął znajdował się w ciemnej, wilgotnej, kamiennej celi. Miał związane ręce i nogi, głowa bolała go niemiłosiernie.
Nagle usłyszał szczęk zamka i po chwili żelazne drzwi otworzyły się wpuszczając snop światła. Brunet przymrużył oczy i próbował patrzeć na zarys postaci w drzwiach.
- Witaj Sasuke. Wreszcie się obudziłeś. – postać zaczęła do niego podchodzić.
- NIE ZBLIŻAJ SIĘ! – krzyknął przerażony rozpoznając Peina i cofnął się bardziej pod ścianę.
- Spokojnie nie zrobię ci krzywdy. Jeszcze nie. – dotknął jego twarzy.
Sasuke cofnął gwałtownie głowę i uderzył się w ścianę. Przewrócił się na bok skręcając z bólu.
- Mówiłem żebyś był spokojny.
- Czego chcesz? Dlaczego mnie jeszcze nie zabiłeś?! Ty… TY GO ZABIŁEŚ! ZABIŁEŚ NARUTO! DLACZEGO?! PRZECIEŻ MNIE ZŁAPAŁEŚ! TO MNIE MIAŁEŚ ZABIĆ, TO NA MNIE CI ZALEŻAŁO! DLACZEGO GO ZABIŁEŚ?!
- Bo miałem taki kaprys. A ty też zginiesz, ale w swoim czasie.
- NIE MUSIAŁEŚ GO ZABIJAĆ!
- Wkurzył mnie i zginął. Jeśli będziesz grzeczny to dołączysz do niego w bezbolesny sposób. Mówiąc to wyjął nóż i rozciął więzy na nogach i rękach chłopaka. – Możesz krzyczeć ile wlezie. Nikt cię tu nie usłyszy, ani nie znajdzie. – wstał i wyszedł z celi.
Sasuke podkulił kolana pod brodę, objął nogi ramionami. Z jego oczu zaczęły spływać ciurkiem łzy.
- Naruto. – wyszeptał.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kilka godzin później Pein przyniósł mu coś do jedzenia i picia.
- Dlaczego mnie nie zabijesz? – zapytał spokojnie.
Długo płakał i nie miał siły podnosić głosu.
- Chcę sprawdzić jak silna jest twoja wola życia.
- Nie mam po co żyć. Zabrałeś mi wszystko! Najpierw brata, a teraz Naruto!
- Mylisz się. Dopiero teraz mogę ci wszystko zabrać. – Uchiha spojrzał na niego nic nie rozumiejąc. – Jedz. Musisz nabrać sił. Nie chcę żebyś mi tu padł z głodu. Nie bój się. Nie dodałem trucizny. Nie lubię zabijać w ten sposób. Uwielbiam patrzeć jak z człowieka powoli uchodzi życie. Jego oczy stają się puste, serce bije coraz wolniej i zwalnia z każdą sekundą. – mówił coraz bardziej podnieconym głosem. – Nie ma bardziej podniecającej rzeczy niż ludzie w agonii.
- Jesteś odrażający i nienormalny. – warknął Sasuke.
- Hehe. Słyszałem już gorsze obelgi. Mówisz, że nie masz po co żyć. A co z chęcią zemsty? Dopóki żyjesz to istnieje szansa, nikła, ale zawsze, że będziesz mógł się na mnie zemścić za brata i… Naruto. I już masz powód by żyć. Pomyśl o tym. – wyszedł z celi.
- Chęć zemsty. – pomyślał Sasuke. – Zemsta. Tylko jak?
Zaczął wolno jeść, a w głowie brzmiało mu jedno słowo – zemsta.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Minęło kilka dni, a może tydzień. Przez siedzenie w ciemnej, zimnej, wilgotnej celi, Sasuke całkowicie stracił poczucie czasu. Pein wspaniałomyślnie przyniósł mu ciepły koc. Brunet kompletnie tego nie rozumiał. Zastanawiał się, na co czeka morderca.
- Dzień dobry Sasuke. – przywitał się Pein. Miał bardzo dobry humor, co nie wróżyło nic dobrego. – Mam dla ciebie niespodziankę. Dzisiaj zacznę odbierać tobie, to co ci jeszcze zostało. A zacznę od puszczenia ci ciekawego filmu. – przytargał do celi stolik na kółkach, na którym był mały telewizor i magnetowid. – To specjalna dedykacja dla ciebie.
Telewizor zaświecił się i na ekranie pojawił się Itachi. Był przywiązany do jakiś krat i nieprzytomny. Serce Sasuke zaczęło szybciej bić. Do Itachiego podszedł Pein i coś mu wyszeptał . Brunet ocknął się po dłuższej chwili.
- No Itachi. Trzeba było tak przede mną uciekać? I tak cię dorwałem. – Uchiha spojrzał prosto w kamerę. Sasuke zaczął drżeć. Czuł jak łzy zaczynają napływać mu do oczu. Podczołgał się pod telewizor i dotknął ekranu. – No Itachi powiedz coś do kamery. Mamy specjalnego widza. Twojego młodszego braciszka. – odezwał się Pein w telewizorze.
Przez chwilę Sasuke mógł przysiąc, że w oczach starszego brata pojawił się strach. Jednak po chwili Itachi uśmiechnął się łagodnie.
- Sasuke. Braciszku. Tak bardzo żałuję, że nie mogę dotrzymać ci danego słowa. Zawiodłem cię po raz kolejny, ale następnego razu już nie będzie. – Sasuke rozpłakał się. – Pamiętaj, że bardzo cię kocham i od teraz już zawsze będę przy tobie. Nie bój się. Naruto nie pozwoli zrobić ci krzywdy. Musisz w niego wierzyć. Jestem spokojny, ponieważ zostawiam cię w jego bezpiecznych rękach. I pamiętaj. Cokolwiek się stanie, zawsze słuchaj głosu swojego serca.
- Ale nudy. To już twoje całe przesłanie? – zapytał Pein. Itachi patrzył się cały czas w kamerę, jakby chciał poprzez nagranie przekazać bratu jakieś myśli, uśmiechał się przy tym łagodnie, a jego oczu przepełnione były miłością. – Skoro nie masz już nic do dodania, pora zacząć zabawę.
Film zmienił się w makabrę. Pein zaczął ranić Itachiego nożem. Sasuke odwrócił głowę.
- O nie. Musisz to zobaczyć. – złapał go za głowę. Przytrzymał mu powieki, by nie mógł zamknąć oczy. – To jest dzieło sztuki.
- Nie chcę! Zostaw mnie! – próbował się wyrwać, ale morderca mocno go trzymał.
Na filmie Pein z obłąkanym wyrazem twarzy, robił kolejne głębokie nacięcia na ciele Itachiego. Starszy zacisnął mocno usta i nie wydobył z siebie żadnego głosu. Jednak gdy Pein oderwał z jego ręki spory kawałek skóry, krzyknął z bólu.
- Proszę cię przestań. – wyszeptał Sasuke przez łzy.
Jednak niewzruszony morderca, cały czas trzymał go mocno za głowę. Na filmie Pein obdzierał Itachiego żywcem ze skóry. Wszędzie było pełno krwi. Widać było, że starszy stara się nie krzyczeć. Zaciskał mocno usta, jednak to nic nie dawało. Sasuke słyszał co chwila przeraźliwe, wypełnione bólem i cierpieniem krzyki. Z oczu leciały mu łzy.
- A teraz będzie najlepszy moment. – wyszeptał mu Pein do ucha.
Itachi spojrzał w kamerę. Jego wzrok wydawał się obojętny i pusty. Jednak na ułamek sekundy w jego oczach zapaliły się iskierki.
- Żyj Sasuke. Kocham cię. – wyszeptał do kamery i stracił przytomności.
W tym momencie film się skończył. Pein puścił Sasuke, który upał na podłogę. Skulił się i zaczął głośno płakać.
- JESTEŚ POTWOREM! NIENAWIDZĘ CIĘ! NIENAWIDZĘ CIĘ!
- Tak. Tak. Wiem.
- JAK MOGŁEŚ ZROBIĆ MU COŚ TAKIEGO?!
- Jeśli będziesz grzeczny, ciebie spotka inny los.
- TY PRZECIEŻ NIE ZNASZ LITOŚCI!
- Znam i okazałem ci ją.
- Niby kiedy?!
- Wkrótce się przekonasz jak bardzo litościwy jest Pein. – śmiejąc się głośno wyszedł z celi.
- Itachi tak mi przykro. – płakał głośno.
Po kilku godzinach płaczu zmorzył go niespokojny sen. Było mu wszystko jedno, że leży na zimnej, twardej podłodze.
Tej nocy przyśnił mu się Itachi. Uśmiechał się do niego czule, tulił go w ramionach, jednak nie wypowiedział ani słowa. Sasuke tak bardzo pragnął poczuć ciepło tych ramion, usłyszeć czuły głos brata, spojrzeć w jego onyksowe oczy przepełnione miłością. Jednak wiedział, że już nigdy tak się nie stanie. Nagle obudził się i usiadł gwałtownie. Przypomniał sobie słowa Itachiego: „I pamiętaj. Cokolwiek się stanie, zawsze słuchaj głosu swojego serca”.
- Łatwo powiedzieć, braciszku. Trudniej zrobić. – pomyślał Sasuke. – Serce mi mówi, że Naruto żyje. Ale umysł temu zaprzecza. Przecież widziałem go. Dostał 3 kulki, w tym jedną w głowę. A z resztą co mi pozostało. Nic przecież nie tracę, jeśli w to uwierzę. Tak braciszku. Będę słuchał głosu serca. – spojrzał w kamienny sufit. – Naruto żyje i przyjdzie po mnie. – powiedział już na głos. – Pein mnie nie złamie. Będę silny i będę na ciebie czekał Naruto. Kocham cię.
Z tymi myślami położył się na starym, dziurawym materacu, który przez ostatnie dni, a może tygodnie robił mu za spanie, i zasnął.

Rozdział 19


Rozdział 19

Naturo patrzył w szoku na słuchawkę leżącą na podłodze. Drżącą ręką podniósł ja i przytknął do ucha. W słuchawce panowała cisza, więc odłożył ją na miejsce. Miał już wrócić do sypialni , gdy telefon rozdzwonił się ponownie. Niebieskooki zatrzymał się w połowie drogi do pokoju, odwrócił się i powoli spojrzał przerażony na telefon. Podszedł z powrotem do stolika i podniósł słuchawkę.
- Witam panie Uzumaki. – usłyszał złowrogi, znany głos. - Bardzo się cieszę, że wyzdrowiałeś.
- Pein. – warknął.
- Widzę, że mnie pamiętasz. Bardzo mnie to cieszy. A już się bałem, że mógłbyś o mnie zapomnieć. Jesteś mi winien podziękowanie. Tylko dzięki mojej dobrej woli jesteś jeszcze wśród żywych. Jeśli myślisz, że popełniłem błąd strzelając ci w głowę i nie zabijając cię, jesteś w błędzie. Wiedziałem jak strzelać żebyś przeżył i pamiętał o mnie.
- Czego chcesz? - zapytał opanowanym tonem, chociaż w rzeczywistości w jego wnętrzu wrzało.
- Oto postawa godna niezwykle inteligentnego stróża prawa. Opanowanie przede wszystkim. A jeśli ci powiem, że twój ukochany Sasuke żyje, cały czas będziesz taki opanowany? – Naruto nic nie odpowiedział, ale jego serce zaczęło szybciej bić. - Zapewniam cię, panie Uzumaki, że Sasuke jest żywy, ale nie zapewniam, że zdrowy.
- Ty skurwielu co mu zrobiłeś?
- Hehe. Spokojnie panie Uzumaki. Cudownie się bawiłem szukając swojej zwierzyny. Postanowiłem przedłużyć naszą zabawę. Od dzisiaj zdrowie i życie Uchihy zależy od ciebie.
- Jaką mam pewność, że on żyje?
- Żadnej. Musisz mi wierzyć na słowo. Hehe. Trudne zadanie, w końcu jestem najbardziej poszukiwanym mordercą. A więc będę wspaniałomyślny i dam ci dowód.
- Naruto. – blondyn usłyszał znajomy, słaby głos.
- Sasuke? To naprawdę ty? Żyjesz?
- Tak się cieszę, że żyjesz. – brunet mówił przez łzy. – Bałem się, że nie żyjesz.
- Ja też się bałem. Sasuke posłuchaj mnie. Zrobię wszystko żeby cię uratować. Przyjdę po ciebie.
- Naruto. - usłyszał jego płacz. - Pospiesz się. Proszę.
- Kocham cię Sasuke.
- Ależ to było wzruszające, panie Uzumaki. – powiedział Pein, a blondyn oczami wyobraźnie widział jego szyderczy uśmiech. – To co zaczynamy naszą zabawę?
- Nie dajesz mi wyboru.
- Hehe. Na to wygląda. No a teraz zasady gry. A właściwie zasada, jedna. Powiedź komuś o naszej rozmowie, a mały zginie. Nikt nie może wiedzieć. Ta zabawa dotyczy naszej dwójki, a Uchiha jest nagrodą.
- Co chcesz żebym zrobił?
- Znalazł mnie, zanim zabiję twojego kochasia. Masz 48 godzin. Gdy czas się skończy, a ty mnie nie znajdziesz, skontaktuje się z tobą w sprawie miejsca gdzie znajdziesz zwłoki. Oczywiście nie obiecuje, że jak mnie znajdziesz, to chłopak będzie cały i zdrowy.
- Jeśli go skrzywdzisz, zabiję cię.
- Hehe. To się okaże. A więc Naruto... Bo mogę tak do ciebie mówić, prawda? Na parkingu, na którym obdarowałem cię kulką w głowę, zostawiłem coś dla ciebie. Nie trać czasu Naruto. Grę uważam za rozpoczętą. - rozłączył się.
Blondyn nie tracił czasu. Ubrał szybko kurtkę, buty, chwycił prawo jazdy, komórkę i wyszedł z mieszkania. Bardzo się starał, żeby przestrzegać przepisów ruch drogowego. Nie chciał zwracać na siebie uwagi i jednocześnie chciał jak najszybciej znaleźć się na parkingu przed pechowym hotelem. Zastanawiał się co takiego mógł mu zostawić Pein.
Po półtorej godziny jazdy zajechał na parking przed hotelem. Wysiadł z samochodu i zaczął się uważnie rozglądać. Wspomnienia z tamtego dnia stanęły mu przed oczami. Podszedł do miejsca, w którym oberwał kulkę. Ukucnął i dotknął ziemi, która kiedyś pokryta była jego krwią. Nieopodal był żywopłot. Podszedł do niego i zaczął przeszukiwać krzaki. Nic nie znalazł. Nie wiedział nawet czego powinien szukać. Jedno było pewne. Była to rzecz, która nie rzucała się w oczy normalnym ludziom, a na którą mógłby zwrócić uwagę inteligentny, przezorny śledczy. Ponownie zaczął się rozglądać po parkingu. Na budynku hotelu zauważył kamerę/
- Film z tamtego dnia na pewno znajduje się na policji. Nie ma co się pytać w recepcji. - myślał. - Chociaż gdyby Pein podłożył tę rzecz po strzelaninie, mogło się nagrać. Ale zważywszy na to, że mam mało czasu, a nie wiem kiedy to podrzucił, przeszukiwanie nagrań było by stratą czasu. Mógłbym założyć, że podrzucił to wczoraj, ale to jest 24 godziny nie mam czasu żeby to sprawdzić. A może zostawił coś w pokoju? - poszedł do recepcji. - Dzień dobry.
- Witam. Czym mogę służyć? – zapytał się mężczyzna w recepcji.
- Czy pokój nr 5 jest zajęty?
- Nie.
- To poproszę go.
- Proszę to są klucze. Jednak ostrzegam pana, że nie mamy dzisiaj wody. Jest jakaś poważna awaria.
- Nic nie szkodzi. Dziękuję.
Przez 2 godziny przetrząsał pokój. Zajrzał w każdy zakamarek. Poodkręcał nawet kontakty. Zrezygnowany usiadł na łóżku i oparł głowę na splecionych dłoniach.
- Niech to szlak. Nic tu nie ma.
Ponownie wyszedł na parking i zaczął się uważnie rozglądać.
- Kurwa! Czego mam szukać? Gdzie mam szukać? - mówił do siebie. - Myśl Uzumaki! Myśl!
- KURWA!!! Kiedy oni wreszcie naprawię tę cholerną kanalizację?! – z recepcji dobiegł męski głos. – Ci cholernie fachowcy od siedmiu boleści! Ile jeszcze godzin mamy czekać?!
Blondynowi zaświtała pewna myśl. Poszedł do recepcji.
- Przepraszam bardzo. Jak długo trwa już ta awaria? - zapytał mężczyzny.
- Od samego rana. - odpowiedział wściekły. – Coś zatyka rurę, ale nie wiedzą co to takiego.
- Jak to nie wiedzą?
- Cała rura znajduje się pod wodą i nie mogą tego sprawdzić dopóki nie wypompują z niej wody. A woda cały czas się wlewa, ponieważ inna rura ma kilka poważnych dziur i zalewa tę która jest zatkana. Najpierw muszą zatkać te dziury, odpompować wodę i dopiero potem mogą zobaczyć co tak bardzo zatyka rurę.
- Zalany korytarz. A to ciekawe. – złapał się za podbródek Naruto.
- A co w tym ciekawego? Przez to nie mam klientów! - wkurzył się właściciel hotelu.
Naruto pożegnał się z właścicielem i poszedł do swojego samochodu. Po drodze do hotelu widział małe miasteczko i miał nadzieję, że znajdzie w nim sklep ze sprzętem do nurkowania. Miał szczęście bo bardzo szybko znalazł sklep. Kupił maskę do nurkowania, 5 małych butelek z tlenem, wodoodporną latarkę, którą mógł założyć na głowę i pasek, by móc przyczepić butelki.
Zatrzymał się nieopodal hotelu. Wziął z samochodu łom i podniósł wieczko od studzienki. Rozebrał się do bokserek, przywiązał pasek z butelkami i założył latarkę i maskę. Zaczął schodzić po drabinie do kanalizacji. Gdy jego stopy dotknęły lodowatej wody, jego całe ciało zadrżało. Znurkował w lodowatej wodzie. Na drabince zawiązał pomarańczową szarfę żeby wiedzieć, gdzie ma się wynurzyć. Płynął wraz z prądem rozglądając się uważnie. Po kilku minutach dopłynął do rozwidlenia. Przez chwilę zastanawiał się, który korytarz wybrać. Ostatecznie skręcił w prawo. Jednak po kilku minutach okazało się, że był to ślepy zaułek. Macał ściany szukając jakieś innej rury lub dziury, jednak nic nie znalazł. Nie miał innego wyboru jak tylko zawrócić. Trzymając się prawej strony dotarł do rozwidlenia i skręcił w prawo, w międzyczasie wymienił butelkę z tlenem. Po kilkunastu metrach dotarł do kolejnego rozwidlenia, tym razem popłynął w prądem i skręcił w lewo, potem kanał skręcał lekko w prawo. Gdy dotarł do końca kanału wymienił kolejną butelkę z tlenem. Obmacywał ścianę korytarza i natrafił na mniejszy kanał. Wpłynął do niego. Gdzieś w oddali w świetle latarki mignęło mu coś białego. Gdy był coraz bliżej tego czegoś, zdał sobie z przerażeniem sprawę, że to ludzkie ciało. Kiedy był już przy zwłokach, rozpoznał sędziego, który zdradził ich kryjówkę Peinowi. Sędzia był nagi, jego ciało było opuchnięte od wody, a oczy wyłupiaste, co wskazywało na uduszenie. Diagnozę potwierdził siniak na szyi.
- Pein ty skurwielu. - pomyślał Naruto. - Ten człowiek ci pomógł, a ty go zabiłeś z zimną krwią.
Obejrzał uważnie ciało sędziego. Był do niego przyczepiony plecak. Naruto szarpnął nim, ale nic to nie dało. Szarpnął jeszcze mocniej, ale to także nie dało żadnego skutku, poza tym, że upuścił butelkę z tlenek, której używał.
- Kurwa! Zostały mi już tylko 2. - pomyślał wkładając do ust 4 butelkę.
Przeklinał w myślach, że nie wziął ze sobą noża. Nagle jego uwagę przykuł dziwny kamień, który z żaden sposób nie pasował do otoczenia. Podpłynął do niego i nie bez kłopotów odsunął go. Pod kamieniem znajdował się nóż.
- Skubany. - pomyślał.
Wziął go i odciął plecak. Szybko zaczął się oddalać od trupa. Miał kawał drogi do przebycia i niewiele zapasu powietrza. Gdy dotarł do pierwszego rozwidlenia i skręcił lekko w prawo, wyrzucił butelkę. Nie zakładał od razu ostatniej. Płynął na bezdechu tyle ile tylko mógł. Gdy czuł, że już mocniej zaczyna się dusić, wziął ostatnią butelkę. Gdy dotarł do kolejnego rozwidlenia na lampce kontrolnej butelki zaczęła świecić czerwona lampka. Naruto zaczął płynąc szybciej. Gdy ostania butelka z tlenem była już pusta, wyrzucił zbędny balast. Patrzył na prawą ścianą kanału w poszukiwaniu pomarańczowej szarfy.
- Kurwa gdzie ona jest?!
Czuł, że zaczyna mu coraz bardziej brakować powietrza. Wpadł w panikę i serce zaczęło mu szybciej być. Z zimna nie czuł już rąk i nóg, które powoli zaczynały odmawiać mu posłuszeństwa. Jego ruchy stał się bardziej chaotyczne i zdesperowane.
- Wytrzymaj Naruto. - mówił do siebie w myślach. - Sasuke liczy na ciebie. Obiecałeś mu, że go uratujesz. – jakieś 6 metrów przed nim błysnęło coś pomarańczowego. - No dalej Uzumaki. Ostatni duży wysiłek.
Szarpnął gwałtownie ciałem. Jeszcze raz i jeszcze raz. Czuł jak siły go opuszczają z każdą sekundą. Płuca zaczęły go niemiłosiernie piec domagając się powietrza. Ręce i nogi całkowicie odmówiły mu posłuszeństwa, zaczął zwalniać. W końcu przestały się poruszać całkowicie. Jego ciało zaczęło opadać na dno kanału. Oczy zaszły mgłą. Usta otworzyły się, zalewając płuca wodą. Gdy jego plecy uderzyły o dno, zamknął oczy.
- Wybacz mi Sasuke.

Rozdział 18


Rozdział 18

Głośny wystrzał rozdarł głuchą ciszę. Drobnej budowy ciało upadło na ziemię, która od razu zabarwiła się szkarłatem. Naruto próbował podbiec do rannego, jednak ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Było ciężkie, jakby nie należało do niego. Próbował coś powiedzieć, krzyknąć, otwierał usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Nagle otoczyła go czarna jak atrament ciemność. Gdzieś w oddali pojawiło się małe światełko. Zaczęło się do niego zbliżać, było ciepłe i przyjemne. Z jego ciała znikło odrętwienie. Wyciągnął w rękę z stronę światła.
- O Boże! Minato zawołaj Tsunade! – rozległ się znajomy głos. – Naruto, kochanie słyszysz mnie?! – delikatne dłonie gładziły go po policzkach. – Naruto. – czuły szept dochodził do jego ucha.
Nagle wszystko zniknęło. Zobaczył jakieś dziwne światło, czuł coś zimnego na klatce piersiowej. Głowa zaczęła mu ciążyć. Zamknął oczy i zasnął.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- To po prostu cud. – usłyszał nad sobą znajomy głos. – Jego stan był tragiczny. Byłam przekonana, że już nigdy się nie obudzi.
- Ale teraz wyjdzie z tego, prawda? – dopytywała się jakaś kobieta.
- To się dopiero okaże. Trzeba go…
- Mamo. – wyszeptał Naruto.
- Jestem tu kochanie. – Kushina złapała go za rękę.
Spojrzał na matkę.
- Co się stało? Gdzie ja jestem?
- Kochanie nie pamiętasz? – zaniepokoiła się kobieta.
- Co powinienem pamiętać? – zdziwił się.
- Wypadek. – odezwał się Minato. – Miałeś wypadek. – spojrzał porozumiewawczo na żonę. - Przez miesiąc byłeś w śpiączce.
- Miesiąc?
- Chodź kochanie. – Minato objął kobietę. – Naruto musi odpoczywać. Przyjdziemy do ciebie później. Spróbuj zasnąć. - wyszedł z Kushiną z pokoju.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Myślę, że Naruto cierpi na częściową amnezję. – powiedziała Tsunade.
- Długo będzie w takim stanie? – zapytała się pani Uzumaki.
- Ciężko powiedzieć. Miał dużo szczęścia, że kula nie trafiła w mózg. Najgorsza była rana na brzuchu. Kula trafiła w przeponę powodując krwotok. Stracił dużo krwi, co spowodowało niedotlenienie mózgu, a co za tym idzie jego uszkodzenie. Dlatego trudno mi powiedzieć, czy Naruto odzyska całą pamięć czy nie. – tłumaczyła blondynka. – Mnie i Kakashiego też pamięta. Wygląda na to, że zapomniał o Sasuke i o wszystkim co jest z nim związane. Pamięta tylko, że miał zacząć pracować w szkole.
- Może to i lepiej, że nie pamięta o Sasuke. – powiedziała smutno Kushina. – Tylko niepotrzebnie by cierpiał.
Minato spojrzał na żonę, a potem na drzwi sali, w której leżał syn. Westchnął głośno.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Głośny wystrzał rozdarł głuchą ciszę. Drobnej budowy ciało upadło na ziemię, która od razu zabarwiła się szkarłatem. Naruto próbował podbiec do rannego, jednak ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Było ciężkie, jakby nie należało do niego. Próbował coś powiedzieć, krzyknąć, otwierał usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Nagle otoczyła go czarna jak atrament ciemność.
- NARUTO!! – w ciemności rozległ się głośny krzyk, wyrywając go ze snu.
Otworzył gwałtownie oczy. Jego oddech była przyspieszony.
- Ten krzyk… Ten głos…
- Cześć! Jak się czujesz? – usłyszał znajomy męski głos i spojrzał na szarowłosego.
- Kakashi?
- A kogo się spodziewałeś? – uśmiechnął się siadając na krześle. – No więc, jak tam zdrówko?
- Nie dobrze.
- Pójdę po lekarza.
- Nie! Fizycznie czuję się w miarę dobrze. Gorzej z psychiką. Mam mętlik w głowie. Jakąś dziwną pustkę, niepokój.
- To pewnie dlatego, że tak długo byłeś w śpiączce.
- Nie pamiętam wypadku. Mam dziurę w pamięci. – spojrzał na swoje dłonie i zacisnął w pięści. – Mam wrażenie, że zapomniałem o czymś bardzo ważnym. Od kiedy się obudziłem mam pewien sen. Powtarza się co noc. Czuję niepokój, strach, coś jakby gniew, nienawiść. Kakashi mam taką wielką ochotę… - urwał nagle, spojrzał na przyjaciela. W jego oczach Moza było zobaczyć, strach, panikę. – …mam ochotę zabić kogoś. – dokończył.
- Opowiedz mi ten sen. – Kakashi zaniepokoił się tym co mówi jego przyjaciel.
- To jest koszmar. Jestem na jakimś parkingu. Otacza mnie przeraźliwa cisza i nagle słyszę głośny wystrzał. Jakiś ranny człowiek upada na ziemię. Nie widzę jego twarzy, ale widzę wyraźnie, że mocno krwawi. Chce do niego podejść, pomóc, Jednak moje ciało mnie nie słucha. Jest takie odrętwiałe, ciężkie. Patrzę na tego człowieka i czuje jak łzy napływają mi do oczu. Serce mi drży, czuję dziwny, wręcz paniczny lęk. Próbuje coś mówić, krzyczeć, ale nie słyszę swojego głosu. A potem otacza mnie ciemność i wtedy się budzę. I tak mam co noc. Ten sam sen. Chociaż dzisiaj był trochę inny.
- Jaki? – dopytywał się Hatake.
- Pod koniec snu usłyszałem krzyk. Ktoś mnie wołał. Ten głos wydał mi się bardzo znajomy, ale nie mogę sobie przypomnieć osoby, do której należał. Ten krzyk był przerażający. Rozrywał moje serce na kawałki.
- Naruto… - urwał patrząc na przyjaciela.
- Co?
- Nic. Po prostu martwię się o ciebie. Wracaj szybko do zdrowia. – poklepał go po ramieniu.
- Kakashi powiedz mi co się stało?
- Nic.
- Daj spokój. Znamy się nie od dzisiaj. Widzę, że coś jest nie tak. Co próbujesz przede mną ukryć?
- Nic. Naprawdę. Pójdę już. Prowadzę teraz bardzo trudną sprawę. Trzymaj się.
Szaro włosy wyszedł zamykając za sobą drzwi. Usiadł na krześle w korytarzu i schował twarz w dłoniach.
- Wybacz mi Naruto. – wyszeptał przez łzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
~2 tygodnie później~
- Witaj w domu kochanie. – Kushina z lekkim uśmiechem wprowadziła syna do jego mieszkania. – Jesteś głodny? Zaraz zrobię coś na obiad. – poszła do kuchni.
Naruto zdjął płaszcz, wszedł do salonu i niepewnym wzrokiem rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Coś nie tak Naruto? – zaniepokoił się Minato.
- Nie wiem. Wszystko jest na swoim miejscu, ale mam wrażenie, że czegoś tu brakuje. – powiedział smutno.
Poszedł do sypialni i usiadł na łóżku. Pogładził ręką czystą pościel.

Minato wszedł do kuchni i usiadł przy stole. Patrzył jak jego żona krząta się przy kuchence. Odwróciła się w jego stronę, z przerażeniem patrzyła na łzy lecące z oczu ukochanego. Podeszła do niego i złapała za rękę.
- Minato…
- Wiem co chcesz powiedzieć. Daj mi chwilkę. Po prostu nie mogę na to patrzeć. Żaden rodzic nie powinien być świadkiem cierpień swojego dziecka. Nawet nie chcę myśleć o tym co będzie, jak Naruto odzyska pamięć.
- Oboje musimy być silni. Naruto nas potrzebuje.
- Tak wiem.
- Przemyj sobie twarz zimną wodą żeby Naruto się nie skapnął, że płakałeś.
Minato przyciągnął do siebie kobietę. Kushina usiadła mu na kolanach i wtuliła twarz w jego szyję.
- Chciałbym mieć tyle siły co ty. – wyszeptał jej do ucha.
- Nie jestem taka silna, jak ci się wydaje.

~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto przebudził się gwałtownie ze snu i usiadł na łóżku. W pokoju panowała ciemność. Jego całe ciało się trzęsło i było spocone. Zacisnął pięści na kołdrze i zaczął płakać. Znowu miał ten sen. Koszmar. Wystrzał. Krew. Krzyk. Ciemność. Ból. Strach. Naruto nigdy nie należał do osób bojaźliwych. Więc tym bardziej nie potrafił zrozumieć tego, co się z nim teraz działo.
- Czyj to jest głos? – myślał. – Czyj jest ten krzyk?
Położył się na boku, a jego ręka wylądowała na poduszce obok. Przejechał dłonią po kołdrze. Do oczu ponownie napłynęły mu łzy.
- Co się ze mną dzieje? Dlaczego czuję w sercu taki okropny ból? To jest nie do zniesienia.
Wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Dotknął krawędzi wanny. Wziął szlafrok i zanurzył w nim nos. Czuł przyjemny zapach, jednak nie należał od do niego. Poszedł do kuchni, przeszedł cicho koło śpiących na kanapie rodziców. Nalał sobie szklankę wody. Spojrzał na kuchenkę. Nagle w jego głowie pojawił się jakiś czarnowłosy chłopak, który krzątał się w panice po kuchni.
„- Kurcze gdzie jest sól? – powiedział.
- W szafce pod oknem na drugiej półce. – odpowiedział Naruto.
- Yyyy. Ja. – Zrobiłem śniadanie. Ale umiem tylko jajecznicę. To nic takiego. – powiedział zmieszany chłopak.
- Lepiej wyłącz gaz bo zaraz będę nici ze śniadania.
- O cholera! – podbiegł do kuchenki i przekręcił kurek, jednak płomień się zwiększył.
Naruto położył dłoń na jego ręce i przekręcił kurek w drugą stronę.
- W lewo zwiększa się płomień, w prawo zimniejsza. – wyszeptał mu do ucha.
Brunet zadrżał.
- Co umiesz jeszcze gotować? – usiadł na krześle, a nastolatek położył przed nim talerz z podejrzanie wyglądającą jajecznicą.
- Szczerze? – popatrzył na mężczyznę. Naruto przytaknął. – Umiem tylko jajecznicę.
- Boże to czym ty się żywiłeś?!
- Zupkami w proszku.
- Więc nic dziwnego, że jesteś taki chudy. – nabrał trochę jajecznicy na widelec i zaczął jeść. Coś mu chrupnęło w ustach.
- Mogą być skorupki. – odpowiedział chłopak na pytające spojrzenie blondyna. – Bardzo rzadko robię sobie jajecznicę, więc nie bardzo umiem rozbijać jajka, żeby nie było skorupek, a nie chce mi się później ich wyławiać.
- Jestem pod wrażeniem. Jak dawałeś sobie sam radę przed ten cały czas?
- Nie pytaj.
- Mino kilku skorupek. – tu znowu coś chrupnęło mu w ustach. – to całkiem dobra jajecznica.
- Taa. Jasne. Jest wstrętna. Wiem dobrze o tym. Daj spokój nie musisz się zmuszać. Jeszcze się zatrujesz.
- No dobra. Jest nie zjadliwa. – odsunął od siebie talerz.
- Przepraszam. Chciałem ci się odwdzięczyć za pomoc. Jestem beznadziejny.
- Nie przejmuj się. Wszystkiego trzeba się nauczyć. Nie od razu Rzym zbudowano”.

Naruto wypuścił z ręki szklankę, która z głośnym hukiem roztrzaskała się na podłodze. Do kuchni wpadli rodzice zapalając światła.
- Naruto! – krzyknęli w tym samym momencie widząc bladego jak ściana syna ledwo trzymającego się na nogach.
- Sasuke. – wyszeptał i złapał sie za głowę. – SASUKE! GDZIE ON JEST! – wydarł się podnosząc spojrzenie na rodziców. – GDZIE JEST SASUKE! – krzyczał.
Zachwiał się i upadł na podłogę.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto patrzył wyczekująco na przyjaciela.
- Kakashi zadałem ci pytanie.
Hatake westchnął i podniósł wzrok na blondyna.
- Co mam ci powiedzieć?
- Prawdę. Przynajmniej ty mnie nie oszukuj.
- Naruto… Sasuke…
- POWIEDZ MI TO W KOŃCU!
- On nie żyje. – wyszeptał. Naruto osunął się na krzesło. Poczuł jak jego serce pęka na kawałeczki. – Nie znaleźliśmy jego ciała, ale na parkingu było pełno jego krwi.
- Więc może…
- Nie liczyłbym na to. Kilka ofiar Peina było poćwiartowanych.
- Kakashi daj mi jakąś nadzieję. Błagam.
- Mam cię okłamać?! Przecież kazałeś mi mówić prawdę! – mężczyzna zaczął płakać. – Naruto wybacz mi proszę. Tak bardzo cię zawiodłem. Gdybym przybył wcześniej…
- Kakashi. – Naruto podszedł do przyjaciela i objął go ramieniem. – To nie była twoja wina.
- To ja powinienem cię pocieszać, nie odwrotnie.
- Jedyną osobą, która jest odpowiedzialna za to wszystko, to ja. – powiedział blondyn odsuwając się od przyjaciela. – Wiedziałem, że coś jest nie tak z tym sędzią. Ale zaryzykowałem.
- Naruto…
- Tak, wiem co chcesz powiedzieć. Kakashi chcę wrócić do policji. Chcę dorwać Paina. Jestem to winien Sasuke. Chcę żeby ten drań smażył się w piekle.
- Naruto myślę, że to nie jest dobry pomysł. Jesteś teraz wzburzony. Nie będziesz obiektywny w tej sprawie. Szef nie pozwoli ci wrócić. A nawet jeśli, to nie będziesz prowadził tej sprawy. Mi ledwo udało się zachować to śledztwo.
- Więc będę ci pomagał po kryjomu.
- Naruto zrozum mnie…
- Zawsze trzymasz się tak sztywno wszelkich reguł? Ty nie rozumiesz o co tu chodzi.
- O zemstę. Co zrobisz jak staniesz naprzeciwko Peina? Oddasz go w ręce sprawiedliwości? – Naruto milczał. – No właśnie. Sam będziesz chciał go załatwić. Dlatego nie możesz się w to mieszać. Widziałeś jego twarz. Dzięki temu wiemy już jak wygląda. Złapię go obiecuję.
- Kakashi lepiej dotrzymaj tej obietnicy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Jesteś pewien, że dasz sobie radę? – zapytał Kushina z troską.
- Tak mamo. Wszystko będzie dobrze.
- Jakby coś się działo, to dzwoń do nas. Będziemy tu w mig. – odezwał się Minato.
- Przepraszamy synku. Nie chcieliśmy cię okłamywać. – powiedział kobieta. – My tylko…
- Wiem mamo. Nie jestem na was zły. Bardzo was kocham. – ucałował rodziców. – Jedźcie spokojnie i zadzwońcie jak już będziecie w domu.
- Dobrze. Trzymaj się Naruto. – odezwał się pan Uzumaki.
- Pa kochanie.
- Pa.

Wszedł do cichego mieszkania i zadrżał. Czuł w sercu pustkę. Jakby część jego serca zniknęła, umarła. Przez resztę dnia nie mógł znaleźć sobie miejsca. Zaczął sprzątać mieszkanie, chociaż nie było to potrzebne. Potem zaczytał się w jakieś chemicznej książce, ale nie sprawiało mu to przyjemności. W końcu postanowił iść spać. Umył się, ubrał w piżamę i położył się spać.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Był środek nocy, gdy rozległ się dźwięk telefonu. Zaspany blondyn poszedł do salonu.
- Hallo. – odezwał się śpiącym głosem.
- Naruto. – usłyszał słaby, bardzo dobrze mu znany głos.
- Sasuke? – wyszeptał i wypuścił słuchawkę z dłoni.

Rozdział 17


Rozdział 17

- Kurwa! Kilka godzin, co?! – Sasuke chodził nerwowo po pokoju. – Nie ma go już półtora dnia. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Już ja nagadam temu cholernemu Młotkowi.
Usiadł na łóżku, otworzył walizkę i wyją z niej zdjęcie, na którym Itachi dźwiga go na barana. Przejechał dłonią po uśmiechniętej postaci brata i ponownie zaczął płakać.
Nagle usłyszał szczęk w zamku od drzwi. Uchiha schował się przerażony za łóżkiem i przycisnął pistolet do piersi. Do pokoju wszedł wyskoki, dobrze zbudowany, czarnowłosy mężczyzna. Nastolatek wycelował a niego broń. Dopiero po chwili rozpoznał i nim ukochanego.
- Naruto ty cholerny idioto! – wydarł się. – Przestraszyłeś mnie! Mogłem cię zabić. Dlaczego nie było cię tak długo?! Miałeś wyjść na kilka godzin, a nie było cię z 30! Kilka godzin, to kilka godzin, a nie kilkadziesiąt! – trząsł się cały ze zdenerwowania.
- Wybacz Sasuke. Musiałem załatwić kilka bardzo ważnych spraw. Pozwól, że ci kogoś przedstawię. – do pokoju wszedł drugi mężczyzna. – To jest sędzia, pan Nokura Motoito. Będzie prowadził twoje przesłuchanie.
- Jestem Sasuke Uchiha. Bardzo mi miło. – uścisnął rękę sędziego.
- Trzeba wszystko przygotować. – powiedział Naruto kładąc na stoliku niewielki karton i kilka dużych siatek.
Z kartonu wyjął laptopa. Z siatek wyjął kamerę, mikrofon i jakieś inne elektroniczne urządzenia.
- Co to jest? – zainteresował się nastolatek.
- Urządzenia do zagłuszania sygnału. – odpowiedział Naruto.
- A po co nam to? – zdziwił się.
- Dzięki tym urządzeniom nikt nie wychwyci naszego sygnału nadawania.
- Myślę, że to nie jest potrzebne. – odezwał się Motoito. – Nasz system jest wyjątkowo dobrze chroniony.
- Taaa. Nie wątpię. Ale wolę mieć pewność, że nikt nas nie namierzy.
- A tak w ogóle to pan się na tym zna? – zdziwił się sędzia.
- Niech mi pan wierzy. On jest prawdziwym geniuszem. – odpowiedział Sasuke.

Po kilku godzinach wszystko było już podłączone i zainstalowane.
- Byłoby dobrze, gdybyś się trochę przespał Sasuke. – powiedział Naruto. – I pan też powinien. – zwrócił się do sędziego.
- A co z tobą? Też powinieneś odpocząć. Ledwo się trzymasz na nogach. Już od dawna nie spałeś. – martwił się nastolatek.
- Masz rację. Prześpię się trochę. Obudź mnie za 4 godziny.
- Hai.
Blondyn położył się na jednym z łóżek i od razu zasnął. Sasuke usiadł koło niego.
- Bardzo mi przykro z powodu twojego brata. – zaczął Nokura.
Brunet spojrzał na mężczyznę, ale nic nie odpowiedział.
- Niestety nie miałem okazji poznać jakim prywatnie był człowiekiem. Ale kiedy składał zeznania, w jego oczach widziałem wielką determinację. Był smutny, a jednocześnie szczęśliwy.
- Mój brat chciał naprawić swoje błędy.
- No i mu się udało. Dzięki jego zeznaniom Sasori zostanie sprawiedliwie ukarany. To co powiedział miało kluczowe znaczenie dla tej sprawy. Możesz być dumny ze swojego brata. W bardzo dużej mierze przyczynił się do rozbicia Akatsuki.
- Tak. Jestem z niego bardzo dumny. – powiedział smutno.
Spojrzał na śpiącego Naruto z czułością. Przejechał dłonią po jego policzku.
- Teraz tylko on mi został. – wyszeptał.
- Ach. Racja. Pan Uzumaki jest twoim opiekunem. Po śmierci Itachiego przejął nad tobą pełną opiekę.
- Możemy o tym nie mówić? – położył się koło blondyna. – Jestem zmęczony. Pan też powinien się przespać.
- Tak masz racje. – położył się na drugim łóżku.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Blondyna obudził delikatny ruch obok siebie. Spojrzał na śpiącego, wtulonego w niego nastolatka. Uśmiechnął się lekko i przytulił go mocniej. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że nie są sami w pokoju. Podniósł się do siadu i rozejrzał po pomieszczeniu. Ale mężczyzny nigdzie nie było. Zerwał się szybko z łóżka, czym obudził chłopaka.
- Naruto co się stało? – zapytał zaniepokojony przecierając oczy.
W tym samym momencie do pokoju wszedł sędzia.
- Gdzie pan był? – zapytał Naruto patrząc na niego podejrzliwie.
- Poszedłem się przejść. Nie mogłem zasnąć, więc pomyślałem, że świeże powietrze dobrze mi zrobi. – odpowiedział spokojnie.
- W porządku. – odezwał się blondyn, ale nie przestał patrzeć się na mężczyznę.
- Przepraszam. Powinienem pana obudzić i powiedzieć, że na chwilę wychodzę. – uśmiechnął się sędzia. – Ale był pan taki zmęczony, że nie miałem serca tego robić.
- Nic się nie stało. Ale następnym razem proszę tego nie robić.
Podszedł do nastolatka i nachylił się nad nim.
- Idź do łazienki. W szafce koło zlewu jest kamizelka kuloodporna. Ubierz ją tak żeby nie było jej widać. – wyszeptał tak, żeby tylko on go usłyszał. – I weź ze sobą pistolet. Też go dobrze schowaj.
- Naruto co się dzieje? – wyszeptał przestraszony tonem głosu mężczyzny.
- Zrób co mówię i nie zadawaj pytań.
- Hai. – poszedł do łazienki.
Uzumaki usiadł przed laptopem i znowu spojrzał na mężczyznę.
- Wie pan, że to ja złapałem Sasoriego?
- Tak. Wszystko jest w dokumentach.
- Miałem ochotę go zabić. Jeszcze nigdy nie czułem takiej chęci mordu.
- Nie powinien mi pan tego mówić. Uznam to za przyznanie się do chęci popełnienia morderstwa.
- Może pan o tym myśleć co chce.  Powstrzymałem się wtedy tylko dlatego, ponieważ nie chciałem żeby Sasuke to widział. Żeby go chronić jestem zdolny zrobić wszystko. Nawet zabić.
- Myślę, że wasze relacje bardzo odbiegają od typowego związku między opiekunem i podopieczny.
- Nie wybaczę nikomu, kto by go skrzywdził.
- Dlaczego mi pan to mówi?
Naruto wyjął pistolet i położył na stole. Motoito spojrzał na broń ze strachem, co nie uszło uwadze Uzumakiemu.
- Czego się pan boi?
- Ja? Niczego. Po prostu nie przepadam za bronią.
- Niech mi pan powie, dlaczego został sędzią?
- Co to za pytanie?
- Proszę odpowiedzieć.
- Żeby sprawiedliwości stało się zadość. Żeby przestępcy dostali to na co zasługują.
- Więc niech pan o tym pamięta do końca życia.
Sasuke wyszedł z łazienki i usiadł na łóżku.
- No mamy jeszcze 2 godziny do procesu. – blondyn spojrzał na nastolatka.
Podniósł się z krzesła i zaczął iść w stronę drzwi.
- Naruto… - przestraszył się chłopak.
- Zaraz wrócę. – przerwał mu i wyszedł.
Wrócił po kilku minutach z siatką pełną kanapek. Cała trojka zaczęła jeść, a Naruto cały czas patrzył podejrzliwie na sędziego. Mężczyzna czuł na sobie jego spojrzenia, co go bardzo denerwowało. Po jego czole zaczęły spływać pojedyncze krople potu.
Przez następne 2 godziny w pokoju panowała bardzo napięta atmosfera. Sasuke wyczuł jakieś dziwne napięcie pomiędzy Naruto a panem Motoito. Zauważył też, że blondyn bardzo uważnie obserwuję mężczyznę.
- Myślę, że to już czas. – odezwał się sędzia.
- Tak. – Uzumaki podszedł do laptopa i włączył go. – Sasuke przygotuj się. – spojrzał na niego uważnie.
Wzrok blondyna powędrował w miejsce, gdzie nastolatek schował broń. Uchiha przeraził się, ale zrozumiał aluzje. Czuł jakiś dziwny niepokój. Usiadł przy stole. Uzumaki włączył odpowiedni program i już po chwili na ekranie komputera widoczna była sala rozpraw.
Sasuke spiął się gdy zobaczył na ławie oskarżonych Sasoriego. Poczuł na ramieniu uścisk dłoni.
- Spokojnie Sasuke. – wyszeptał mu do ucha Naruto. – Myśl tylko o swoich zeznaniach, a mi zostaw resztę.
- Jaką resztę. – zdziwił się. – Naruto co się dzieje?
- Zeznania. Myśl tylko o nich. Już się zaczyna.

Z ławy oskarżonych podniósł się jakiś mężczyzna.
- Oskarżenie powołuje na świadka Sasuke Uchihę. Ze względu na bezpieczeństwo świadka, będziemy się z nim łączyć za pośrednictwem internetu. Nad przebiegiem tego przesłuchania będzie czuwał sędzia Nokura Motoito.
- Witam wysoki sądzie. – odezwał się mężczyzna.
- Proszę świadka o przestawienie się. – odezwał się główny sędzia. – Jak się nazywasz i ile masz lat.
- Nazywam się Sasuke Uchiha i mam 17 lat.
- Gdzie mieszkasz?
- W Konoha.
- Powiedz nam co wydarzyło się dnia 18 października 2010 roku.
- Ja… - zaciął się i spojrzał na Naruto, który stał tyłem do niego i obserwował co się dzieje za oknem. – Zostałem pobity i zgwałcony przez Sasoriego i jego ludzi.
- A możesz nam to opowiedzieć z większymi szczegółami?
- Wracałem późnym wieczorem do domu.
- Dlaczego wracałeś tak późno?
- Zaraz po szkole poszedłem do mojego przyjaciela do domu. Uczyliśmy się razem, ponieważ na drugi dzień mieliśmy ważną kartkówkę z historii.
- Dobrze mów dalej.
- Wiec wracałem do domu i nagle napadli na mnie Sasori i jego ludzie. Chcieli się dowiedzieć gdzie jest mój brat. Mówiłem im, że nie mam z nim kontaktu od kilku miesięcy. Ale oni mi nie uwierzyli. Zaczęli mnie bić, kopać, rzucili mną o ścianę. A potem… - urwał. Wspomnienia tamtego wieczora wróciły ze zdwojoną siłą. Jednak postanowił, że nie będzie płakał. Nie da Sasoriemu tej satysfakcji. Chociaż serce bolało go jak diabli, co było wynikiem nie tylko wspomnień, ale także utraty brata. Jednak zebrał w sobie wszystkie siły i nie uronił ani jednej łzy. – …potem nie zgwałcili. Najpierw zrobił to Sasori, a potem jego ludzie. W trakcie gwałtu zemdlałem. Znalazł mnie nagiego na śmietniku Naruto Uzumaki i zabrał do swojego domu. Kilka dni później zgwałcił mnie ponownie. Przyszedł do mojego domu. Przywiązał mnie do łóżka za nogi i ręce. Zgwałcił mnie i przypalał papierosem. Kika godzin później znalazł mnie ponownie Naruto Uzumaki i zabrał do swojego swego domu.
- I tam pewnie dajesz mu dupy za darmo. – odezwał sie Sasori z jadem w głosie i kpiną.
- Proszę oskarżonego o spokój. – skarcił go sędzia. – Sasuke mów dalej.
- Na drugi dzień poszliśmy z Naruto do mojego mieszkania zabrać kilka moich rzeczy. Sasori ponownie przyszedł do mojego mieszkania. Wywiązała się bojka. Ludzie Sasoriego zaatakowali Naruto, ale on sobie z nimi poradził. Zdołał zatrzymać Sasoriego, który ponownie chciał mnie zgwałcić. Niedługo po tym przyjechała policja i aresztowała go.
- Czy strony mają jakieś pytania?
- Ja nie mam żadnych. – odezwał się prokurator.
- Przepraszam, ale czy mógłbym coś jeszcze powiedzieć? – zapytał Sasuke.
- Tak oczywiście. – odpowiedział sędzia.
- Przed tym drugim gwałtem, Sasori proponował mi żebym został dilerem narkotyków w mojej szkole. Skoro nie ma mojego brata, to ja będę musiał spłacić jego dług. Gdy się nie zgodziłem, powiedział, że w takim razie będę mu płacił w naturalny sposób. Chciał zrobić ze mnie seks-zabawkę. I wtedy mnie zgwałcił.
- Czy chciałbyś coś jeszcze dodać? – zapytał sędzia.
- Nie. To już chyba wszystko.
- Wiec spytam się jeszcze raz. Czy są jakieś pytania do świadka?
- Ja nie mam. – odezwał się ponownie prokurator.
- A ja mam. – odezwał się obrońca Sasoriego. – Twój brat, Itachi zniknął 2 lata temu, zostawił cię samego. Skąd przez ten czas brałeś pieniądze na utrzymanie?
- Zgłaszam sprzeciw, to nie ma związku ze sprawą. – odezwał się prokurator.
- Panie Shima. – zwrócił się do obrońcy Sasoriego sędzia. – Ja też sądzę, że to nie ma nic wspólnego z tą sprawą.
- Wyskoki sądzie. Ten chłopak od 2 lat mieszkał zupełnie sam. Brat się nim w ogóle nie interesował. A mimo to, miał skądś pieniądze na utrzymanie, a z tego co wiemy to oficjalnie nigdzie nie pracował.
- Panie mecenasie, do czego pan zmierza? – zapytał sędzia.
- Wyskoki sądzie. – mężczyzna wstał i podszedł do sędziego. – Tutaj mam wydruk z konta Sasuke Uchihy. Od dwóch lat, co miesiąc na jego konto była przelewana pewna suma pieniędzy, i to nie mała.
- To były pieniądze od mojego brata. – wyrwało się Sasuke.
- Czyżby? Na żadanym polecaniu przelewu nie jest napisane, że to Itachi Uchiha przelewał pieniądze.
- Oczywiście, że nie. Mój brat się ukrywał, to dlatego. – odezwał się ponownie.
Czuł, że zaczyna tracić nad sobą panowanie. Zupełnie nie wiedział o co może chodzić temu mężczyźnie.
-To nie były pieniądze od twojego brata, tylko od twoich klientów.
- Że co proszę?! – krzyknął Uchiha.
- Wysoki sądzie ten chłopak sprzedawał swoje ciało. I to jest dowodem. – położył na stole z dowodami wydruki z banku. – 18 października 2010 nie było żadnego gwałtu. Mój klient korzystał w usług tej młodocianej męskiej prostytutki.
- To nie prawda! ON MNIE NAPRAWDĘ ZGWAŁCIŁ!! – wydarł się Sasuke.
- Wysoki sądzie chciałbym złościć sprzeciw. – odezwał się prokurator. – Poza wyciągami z konta nie ma innych dowodów na to, że Sasuke Uchiha dopuszczał się prostytucji.
- I tu się pan myli, pnie prokuratorze. – odezwał się mecenas. – Mam na to świadków. Byłych klientów Sasuke Uchihy.
- To nie prawda! – odezwał się ponownie brunet.
Naruto odkaszlnął. Chłopak spojrzał na niego. Blondyn przycisnął palec do ust w geście żeby ten nic więcej nie mówił.
- Wysoki sądzie. – odezwał się prokurator. – Nawet jeśli to prawda, w co wątpię. To jeśli ktoś mówi nie, to znaczy nie. I każde zmuszanie do seksu, jest gwałtem.
- Tak się składa panie prokuratorze, że Sasuke Uchiha jest sado-masochistą. Uwielbia jak się go wiąże i torturuje. Mam na to zeznanie świadków. A poza tym chciałbym złożyć wniosek o oddalenie dowodów numer 5, czyli ekspertyz gwałtów. Wykonywała je Tsunade Miyoto. Jest przyjaciółką Naruto Uzumakiego, u którego przebywał Sasuke. Są podejrzenia, że zostały one sfałszowane.
- Wysoki sądzie. Pani Tsunade Miyoto pracowała kiedyś w policji jako patolog, lekarz sądowy. Miała w tym okresie nienaganna opinia. A z resztą teraz też taką ma. Jest bardzo cenionym lekarzem.
- No właśnie lekarzem. – odezwał się obrońca Saoriego. – Ale nie pracuje już w policji. A to ekspert policyjny powinien go zobaczyć.
- Przy robieniu ekspertyzy był obecny Kakashi Hatake. – powiedział prokurator.
- Pan Kakashi Hatake jest również bardzo bliskim przyjacielem Naruto Uzumakiego. – odbił piłeczkę mecenas. – Wysoki sądzie proszę o wycofanie tych dowodów ze sprawy, a także wykreślenie zeznań Sasuke Uchihy ze sprawy, są one bardzo niewiarygodne.
Sędzia walnął młotkiem.
- Zarządzam półgodzinną przerwę. Proszę strony o pójście ze mną do gabinetu.

Sasuke siedział na krześle w milczeniu, a z jego oczu leciały łzy. Naruto podszedł do niego i złapał za rękę.
- Już dobrze. Uspokój się. – powiedział czule.
- Naruto ale ty im nie wierzysz, prawda?
- Oczywiście, że nie.
- Ja wcale nie jestem dziwką. Ja… - zaczął jeszcze bardziej płakać.
- Taka jest taktyka na prawie każdej sprawie o gwałt. – pogłaskał go po policzku. – Chcą zmieszać ofiarę z błotem. Udowodnić, że to ona prowokowała gwałciciela. Nie daj mi się. Słyszysz? – chwycił go za brodę i skierował jego twarz ku swojej. – Nie przejmuj się tym.
- Ale on to tak mówił… To brzmiało tak realnie.
- Sasuke nie przejmuj się. Nie daj się mu sprowokować.
- Panie Uzumaki czy pan zdaje sobie sprawę, że to wygląda tak jakby pan dyktował chłopakowi co ma mówić? – odezwał się Motoito, a blondyn spojrzał się na niego. – Chyba będę musiał to zgłosić. Wygląda na to, że pan Shima ma racje.
- Tak myślałem, że coś tu jest nie tak. Kiedy Sasori pana kupił?
- Nie masz na to żadnych dowodów. – powiedział z jadem Nokura.
- Naruto… - przestraszył się Sasuke.
- Pakuj się. – rozkazał nastolatkowi.
- I tak już jest za późno. Prawdopodobnie on już tu jest.
- Kiedy cię nie było w pokoju, przekazałeś Peinowi gdzie jesteśmy.
- Tak. Zdradziłem mu też, gdzie był ukrywany Itachi.
- Pan… Mój brat… - jąkał się Uchiha.
- Czy pan wszystko słyszał, panie sędzio? – odezwał się Naruto.
- Tak. – dobiegł do nich głos z komputera.
- Ty skurwielu! - krzyknął Motoito. – Nie wyłączyłeś programu?!
- Jesteś skończony. – warknął Naruto.
- Panie Uzumaki. – zabrzmiał ponownie głos z komputera. – Proszę w tej chwili uciekać. Bezpieczeństwo Sasuke Uchihy jest w tej chwili najważniejsze. A my się zajmiemy resztą.
Naruto podszedł do Motoito, wykręcił jego ręce do tyłu i przykuł kajdankami do kaloryfera.
- On i tak umrze. – wyszeptał sędzia. – Przed Peinem nie ma ucieczki.
- To się jeszcze okaże. Idziemy Sasuke.
Złapał nastolatka na rękę i wyszedł z pokoju osłaniając go swoim ciałem.
- Naruto…
- Musimy się pospieszyć. On tu już może być. Mniej broń w pogotowiu. - Naruto wychylił się zza roku budynku i patrzył uważnie na parking. – Wygląda bezpiecznie. Chodź. - podeszli do samochodu. – Kurwa! – zaklął gdy zobaczył poprzebijane opony.
- Witam panie Uzumaki. – usłyszał za sobą złowrogi głos.
Odwrócił się i spojrzał na mężczyznę, który ściskał mocno jedną ręką Sasuke, a drugą zasłaniał mu usta. Blondyn sięgnął błyskawicznie za pas.
- Nie radzę. Bo chłopak zginie. – ostrzegł.
- Ty jesteś Pein? – zapytał Naruto, chociaż w tym momencie pytanie to było całkowicie zbędne.
Uzumaki doskonale zdawał sobie sprawę z tego z kim ma do czynienia. Był to potężnie zbudowany mężczyzna, o ciemno czerwonych, półdługich włosach i fioletowych oczach.
- Wyrzuć całą broń jaką masz. – syknął. Naruto wykonał polecenie. – Muszę przyznać, że jesteś bardzo dobry w ukrywaniu się. Miałem nie lada problem w odnalezieniu ciebie i tego bachora. – szarpnął nastolatkiem. – Ale prędzej czy później każdy popełnia błąd. Trzeba być tylko cierpliwym i na niego czekać. Jesteś dobrym przeciwnikiem. Już dawno nie miałem takiej zabawy. Tym bardziej większą przyjemność sprawi mi zabicie Sasuke. Chcesz wiedzieć co mu zrobię? – nachylił sie na brunetem i polizał po uchu. – Będzie umierał bardzo, bardzo wolno. Poprzez ból jaki będę mu zadawał, będzie mnie błagał żebym go zabił. Może zabiję go tak samo jak Itachiego. Zobaczymy czy wytrzyma dłużej niż braciszek.
- Zamknij się. – warknął Naruto.
- Hehe. Czyżby mały nie wiedział, jak umarł jego brat? – spojrzał uważniej na blondyna. – Oj nie ładnie jest tak okłamywać innych ludzi panie Uzumaki. Neee. Chcesz się dowiedzieć jak zginął twój brat? – wyszeptał nastolatkowi do ucha. – Miałem z nim niezłą zabawę. – Sasuke szarpnął się mocno, jednak uścisk mężczyzny był zbyt mocny. - Z tobą też się zabawię. Długo na ciebie polowałem. Muszę się teraz delektować moim trofeum. – wyjął pistolet i przyłożył brunetowi do skroni, uwalniając w ten sposób jego usta. – Masz coś do powiedzenia swojemu opiekunowi? To lepiej powiedz to teraz. Naruto w co powinienem najpierw wcelować. Głowę? – puknął pistoletem z czarną czuprynę chłopaka. – Klatkę piersiową. – ustawił pistolet na wysokości serca Sasuke. – Brzuch. – ponownie pokazał bronią miejsce. – A może nogę. – rozległ się wystrzał.
- NARUTO!! – Sasuke wrzasną widząc osuwającego się na podłogę blondyna.
- Spokojnie. Nic mu nie jest. Jest twardym mężczyzną. Prawda Naruto? – zaśmiał się Pein.
Naruto złapał się za krwawiące udo i spojrzał na mężczyznę.
- Opisz co czujesz? Opisz ból rozrywający twoje ciało.
- Ból? O czym ty mówisz? - Uzumaki opierając się o samochód, powoli się podniósł. - Nic takiego nie czuję. - jak na zaprzeczenie jego słów, na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
- Wiesz muszę ci się do czegoś przyznać. Bardziej, niż nad strategią zabicia Sasuke, skupiałem się na tym, w jaki sposób zabić ciebie. Strasznie mnie wkurwiłeś. Byłeś bardzo ostrożny. Nie mogłem was długo znaleźć. Więc postanowiłem, że jak już cię znajdę, to będę się rozkoszował chwilą zabicia ciebie.
Nagle Sasuke szarpnął się mocno i nadepnął na nogę mężczyzny. Wyrwał się z jego objęcia.
- UCIEKAJ! – wrzasnął blondyn.
17-latek odwrócił się i zaczął uciekać, lecz Pein był szybszy. Złapał chłopaka i uderzył go mocno w brzuch. W tym samym momencie Naruto zdołał wyciągnąć pistolet, który miał schowany przy łydce i wycelował w napastnika.
- KURWA!! – krzyknął gdy pocisk minął cel.
- Haha. Ból nie pozwala ci się skupić. – podszedł do blondyna ciągnąc za sobą Uchihę skręcającego się z bólu.
Rzucił go na ziemie i kopną w brzuch. Sasuke pluną krwią.
- SASUKE! - gdzieś w oddali zagrzmimy syreny policyjne. - Hehe. – zaśmiał się Naruto. – Myślisz, że jesteś taki mądry co? Wiedziałem od samego początku, że sędzia jest waszą wtyczką. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela i zaraz tu będzie. Nie zdążysz uciec.
- Wiesz co Naruto. – mężczyzna uklęknął przed nim. – W następnym życiu postaraj się mnie złapać i zabić. A teraz pożegnaj się ze swoim kochasiem. – skierował broń na brzuch blondyna i strzelił.
- NARUTO!! - Uchiha podniósł się z ziemi i chciał podbiec do ukochanego, jednak został złapany brutalnie przez Peina.
- To jeszcze nie jest śmiertelna rana. Chcę żeby umierał wolno i by był świadomy tego, że nie może nic zrobić żeby cię uratować.
Naruto położył się na boku. Jego koszula na wysokości klatki piersiowej, zabarwiła się szkarłatem. Przez jego całe ciało, przechodziły deszcze. Nie był w stanie się bardziej ruszyć.
- Wiesz mały, że to twoja wina. – wysyczał morderca. – Gdybyś go nie spotkał, to pożyłby dłużej. A tak umrze. – popchnął mocno nastolatka. Sasuke spadł na maskę samochodu i zsunął się na ziemię. – Jeśli chcesz mu coś powiedzieć, zrób to teraz. Jak strzelę mu w łeb, będzie już za późno.
Wycelował broń w głowę Naruto. Już miał nacisnął spust, gdy Sasuke poderwał się z ziemi i całym ciałem przewrócił się na mężczyznę. Jednak broń wystrzeliła.
- NARUTO!! – krzyknął chłopak, gdy zobaczył na blond włosach krew. – NARUTO!! NIE!!
Ręka blondyna, którą uciskał ranę na brzuchu, opadła bezwładnie na ziemię. Do jego świadomości dochodziły jeszcze krzyki Sasuke. Patrzył na niego zamglonym spojrzeniem. Widział tryumfalny uśmieszek na twarzy Peina. Mężczyzna wyciągnął w kierunku chłopaka broń.
- Sasuke! – pomyślał zanim całkowicie pogrążył się w ciemności.
Zdołał usłyszeć jeszcze odgłos strzału nim otoczyła go głucha cisza.

wtorek, 15 maja 2012

Rozdział 16


Rozdział 16

- Co? – wyszeptał i spojrzał nieprzytomnie na mężczyznę.
- Itachi…
- NIE! TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA! TO NIE MOŻLIWE! – zaczął krzyczeć.
Naruto patrzył na niego w milczeniu. Sasuke wyszedł nagle z samochodu i nim blondyn zdążył zareagować, zaczął biec przed siebie. Uzumaki wybiegł za nastolatkiem. Chłopak zatrzymał się nagle i upadł na kolana.
- NIE!!! – z jego gardła wydobył się głośny, wypełniony bólem i cierpieniem krzyk.
Naruto dobiegł do niego i zamknął w swoich ramionach.
- Nie! Błagam! Powiedz, że to nie prawda! – wtulił zapłakaną twarz w koszulę mężczyzny.
Naruto milczał i głaskał go uspokajająco po głowie i plecach.
- Sasuke wracajmy do samochodu. – pomógł chłopakowi podnieść się z ziemi i zaprowadził do pojazdu.
Posadził go na miejscu pasażera. Wyciągnął chusteczki higieniczne i zaczął wycierać jego mokrą od łez twarz.
- Co jest ze mną nie tak? – odezwał się nagle Sasuke. – Dlaczego umierają wszyscy, których kocham? Co ja takiego zrobiłem?
- Dobrze wiesz, że to nie twoja wina?
- Moja! Przynoszę wszystkim pecha.
- To nie prawda. Nie wolno ci tak myśleć.
- Kiedy to prawda! Najpierw rodzice, a teraz Itachi! Patrzeć tylko, kiedy ty zginiesz.
- Sasuke… - przytulił go do siebie.
- Jeśli zostaniesz przy mnie, umrzesz. – wyszeptał.
- Tak się nie stanie. Przestań już gadać głupoty.
- Dlaczego to się stało właśnie teraz, gdy mu wybaczyłem? Myślałem, że to wszystko się skończy i będzie tak jak dawniej.
Naruto słuchał chłopaka w ciszy. Nie wiedział jak ma go pocieszyć. A poza tym zdawał sobie sprawę, że cokolwiek by nie zrobił, cokolwiek by nie powiedział, nic nie ukoi bólu, który odczuwał teraz 17-latek. Wszystko co mógł teraz zrobić, to tulić go w swoich ramionach.
Gdy Sasuke już się uspokoił, zapiął go w pasy, wsiadł do samochodu i odjechali.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- I co z nim? – w słuchawce zabrzmiał pełen troski i smutku głos Kakashiego.
- A jak myślisz? Jest załamany. Właśnie zasnął. – powiedział wchodząc do łazienki. – Płakał bardzo długo. Najgorsze jest to, że nie mogę go pocieszyć.
- Naruto…
- W takiej sytuacji nie mogę przyjechać do Konohy. – przerwał mu. – To zbyt niebezpieczne. A poza tym on teraz nie jest w stanie zeznawać.
- Ale on musi…
- Nie będę go narażał na niebezpieczeństwo.
- Im szybciej złoży zeznania przed sądem, tym lepiej.
- Kakashi przecież masz spisane jego zeznania. Czy to nie wystarczy?
- No mam. Ale znasz te wszystkie procedury. Sąd musi usłyszeć jego wersję.
- Nie Kakashi. Nie wrócę teraz do Konohy.
- Naruto do cholery jasnej! Od tylu lat ścigam Sasoriego i teraz gdy go wreszcie złapałem, ma się wymigać?
- Kakashi do kurwy nędzy! – wydarł się. – Bezpieczeństwo Sasuke jest dla mnie najważniejsze! Znajdziemy inny sposób żeby złożył zeznania, ale do Konohy na pewno nie przyjedziemy! Mi też zależy na tym żeby Sasori zapłacił za wszystkie krzywdy jakie wyrządził.
- Eh… Wybacz przyjacielu. – powiedział już spokojniej Hatake. – Po prostu zdążyłem poznać Itachiego i się z nim zaprzyjaźnić. To co się stało i dla mnie jest tragedią. I osobistą i zawodową. Tak bardzo chciał zacząć nowe życie z Sasuke, naprawić swoje błędy. Gdybyś tylko go widział, gdy mówił o swoim bracie. Uśmiechał się cały czas.
- Właściwie jak to się stało?
- Dostaliśmy wezwanie, że w domu jednego z sędziów, który prowadzi sprawę Sasoriego, została podłożona bomba. Gdy przyjechałem na miejsce, okazało się, że był to fałszywy alarm. Ale zanim antyterroryści wszystko sprawdzili minęło kilka godzin. Jechałem jak wariat do komendy. Gdy tam wpadłem… - zaciął się. – Moi ludzie nie żyli. Zostali zastrzeleni. A Itachi… - wziął głęboki oddech. – Naruto to było straszne. Wisiał przywiązany za ręce do krat. Jego całe ciało było poharatane nożem. Wyglądało to tak, jakby go ktoś torturował. W kilku miejscach był obdarty ze skóry. Wykrwawił się na śmierć. Gdybym tylko tam był, albo zabrał go ze sobą. Albo gdybym upierał się przy swoim i nie zgodziłbym się zamknął go w areszcie. Popełniłem niewybaczalny błąd. Podałem go Peinowi jak na tacy.
- Czy Pein zawsze bawi się swoimi ofiarami? – zapytał Naruto.
- Przeważnie. Rzadko kiedy okazuje litość i zabije nie sprawiając bólu. Uwielbia pastwić się nad ludźmi. Wprowadzanie ofiar w agonię jest dla niego jak narkotyk.
- Co za skurwiel. – Naruto zacisnął pięści. – Dobra Kakashi. Odezwę się do ciebie za kilka godzin. Muszę pomyśleć o spotkaniu z sędzią.
- Dobrze. To do usłyszenia.
Rozłączyli się. Naruto wyszedł z łazienki i spojrzał na siedzącego na łóżku chłopaka.
- Obudziłem cię? Przepraszam. Spróbuj się jeszcze przespać.
- Chcę wiedzieć jak on zginął. – Sasuke miał tak lodowaty głos, że po plecach mężczyzny przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Niebieskooki westchnął, usiadł na łóżku i spojrzał na przeciwległą ścianę.
- Został zastrzelony, tak jak jego ochroniarze.
- Nie cierpiał?
- Nie. Umarł szybko i bezboleśnie. – bardzo się starał żeby mu głos nie zadrżał.
Nie chciał żeby Sasuke dowiedział się prawdy o śmierci brata. Wtedy cierpiał by jeszcze bardziej.
- Naruto myślałem dużo o tym spotkaniu z sędzią. Myślę, że nie powinniśmy nic zmieniać. Im szybciej Sasori zostanie skazany, tym lepiej.
- Sasuke to…
- Taką podjąłem decyzję. Uszanuj to.
- Eh… No dobrze. – westchnął detektyw. – Ale nie wrócimy do Konoha. Wymyślę coś innego.
- Naruto… - przytulił się do mężczyzny i ponownie zaczął płakać.
Uzumaki objął go bez słowa i położył się razem z nim na łóżku.

Ta noc była bardzo trudna dla Sasuke. Budził się co pewien czas zlany potem i z krzykiem na ustach. Teraz przypominał małe dziecko i do tego cierpiące. Blondyn nie mógł znieść tego widoku. Stał teraz przed lustrem w łazience i patrzył w swoje odbicie. Mokre złote kosmyki poprzyklejały się do jego czoła. Zacisnął dłonie na umywalce. Gdyby teraz do łazienki wszedł nastolatek, przeraziłby się tym co by zobaczył. Zawsze wesołe i pełnie troski niebieskie oczy przepełniała wściekłość. Zniknął z nich ten cudowny blask, który uszczęśliwiał wszystkich na około.
- Zabiję cię draniu! – wyszeptał z jadem. Od całej jego postaci biło wręcz chęcią mordu. – Nigdy nie wybaczę, że tak bardzo go zraniłeś. Dopadnę cię i wtedy poznasz, co to znaczy prawdziwy ból. Już nigdy nie pozwolę ci skrzywić Sasuke.
Wysuszył włosy, ubrał się i wyszedł z łazienki. Tak jak przypuszczał, nastolatek już nie spał. Przypatrywał się uważnie mężczyźnie, którego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Naruto… - urwał gdy blondyn rzucił mu coś na kołdrę.
Chłopak z przerażeniem spojrzał na broń.
- Umiesz się tym posługiwać? – zapytał chłodno.
Po plechach Uchihy przeszły mrówki. Jeszcze nigdy nie słyszał, żeby ukochany mówił takim tonem.
- To nie jest trudne. – wyjął drugą broń. – Tu się odbezpiecza w ten sposób, celujesz i naciskasz spust. – pokazał wszystko po kolei.
- Naruto… - urwał. – Po co mi to pokazujesz?
- Muszę wyjść na kilka godzin. A ty zostajesz tutaj. Będę czuł się pewniej, gdy będę wiedział, że nie jesteś bezbronny.
- Dokąd idziesz? – przestraszył się chłopak.
- Nie martw się. Wrócę. Ale ty, pod żadnym pozorem, nie wychodź z pokoju. W siatce na stole masz coś do jedzenia i picie. – podszedł do łóżka i pocałował bruneta.
Jednak coś było nie tak i Sasuke wyczuł to. Pocałunek był bardzo gwałtowny, pozbawiony delikatności, z jaką zwykł go całować Naruto. Można by powiedzieć, że ten pocałunek był pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Zwykłe połączenie ust żeby uciszyć nastolatka. Jednak nim Uchiha zdążył zareagować, Naruto wyszedł z pokoju hotelowego. Brunet położył się z powrotem na łóżku i przycisnął do piersi pistolet. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Był późny wieczór, gdy Naruto stanął przed wielkim murowanym budynkiem. Wszedł pewnym krokiem do niego. Wszyscy, których mijał gapili się na niego ze zdziwieniem.
- Naruto? Co ty tu robisz? – spytał zszokowany Kakashi. – Gdzie jest Sasuke? – spanikował.
- Jest w bezpiecznym miejscu. Nie mam czasu na pogaduchy. Daj mi namiary na tego sędziego, z którym mieliśmy się spotkać.
- Co chcesz zrobić?
- Zawiozę go na spotkanie z Sasuke. Musisz dać mi więcej forsy.
- Ile?
- Z jakieś 5 tysięcy.
- Czyś ty zwariował? Skąd ja wezmę taką forsę.
- Chcesz dopaść Sasoriego, to daj mi tę przeklętą forsę!
Szarowłosy patrzył w szoku na przyjaciela. Jeszcze nigdy nie widział go w taki stanie.
- Naruto tylko nie rób głupstw.
- Niby jakich?
- Już ty dobrze wiesz jakich. Nie rob nic na własną rękę.
- Nie mam zamiaru. Pospiesz się z tą forsą i adresem. A i jeszcze potrzebuję tego. – podał przyjacielowi kartkę papieru.
- Hai. – westchnął Hatake.
Kakashi wyszedł ze swojego gabinetu. Naruto usiadł za jego biurkiem, wyciągnął płytę i włożył ją do komputera. Znalazł potrzebne informacje i skopiował je na dysk. Zostawił wszystko tak, jak było przed wyjściem przyjaciela, a płytę schował w kieszeni. Zdążył w samą porę, ponieważ po chwili do pokoju wszedł Hatake.
- Tu masz adres, a tu pieniądze.
- Dzięki. Do zobaczenia.
Wyszedł szybkim krokiem. Szarowłosy patrzył na niego z niepokojem. Coś go natchnęło i włączył swój komputer. Zaniepokoił się gdy zobaczył co skopiował jego przyjaciel.
- Naruto czy ty naprawdę masz mnie za idiotę? – pomyślał.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Czy pan wie, która godzina? Czego pan chce? – burzył się mężczyzna.
Był to niski, gruby jegomość. Miał brązowe, lekko siwawe włosy i schowane za okularami szaro-niebieskie oczy. Było już dobrze po północy, więc ubrany był w czarną piżamę.
- Czy mam przyjemność z panem Nokura Motoito?
- Tak. Dlaczego pobija się pan do mojego domu o tej porze? – zapytał wściekły.
- Nazywał się Naruto Uzumaki i jestem ochroniarzem Sasuke Uchihy. Mieliśmy się spotkać pojutrze.
- A tak. Proszę zatem wejść. – wpuścił go mężczyzna.
- Kochanie co się stało? – zapytała krępej budowy blondynka schodząca ze schodów.
- Nic takiego. Mirane idź i się połóż. - kobieta posłuchała męża. - Więc o co chodzi panie Uzumaki?
- Zapewne słyszał już pan o Itachim Uchiha?
- Tak. To jest straszne co się stało. Właśnie w moim domu podłożono niby bombę.
- Ach tak. – lazurowe oczy spojrzały na niego podejrzliwie. - Nie mogę ryzykować. Dlatego postanowiłem, że nie przyjedziemy z Sasuke do miasta. Ale mogę zabrać pana do niego. Jednak musi pan dostosować się do moich wskazówek.
- Dobrze. W takim razie pójdę się przebrać. – powiedział mężczyzna, a głos mu dziwnie zadrżał.
- Niech pan ubierze się w to. – podał mężczyźnie tobołek. – W pańskich rzeczach mogą być nadajniki.
- Niby skąd miałyby się wziąć nadajniki w moich rzeczach? Czy pan aby trochę nie przeszkadza?
Proszę zostawić także w domu telefon komórkowy, a także zegarek. Wszystkie urządzenia elektroniczne. – powiedział nie wzruszony wypowiedzią sędziego.
- Ale powinienem wziąć ze sobą komputer.
- Niech się pan o to nie martwi. Wszystko już załatwiłem. Proszę wziąć ze sobą tylko dokumenty dotyczące sprawy Sasoriego.
- W komputerze mam wszystkie potrzebne programy do połączenia się z sądem. – nalegał.
- Panie sędzio. Powiedziałem przecież, że wszystko załatwiłem. – syknął zdenerwowany. – Jeśli chce pan ze mną jechać, proszę zrobić to co powiedziałem.
- Eh… dobrze. – powiedział zrezygnowany. – Proszę chwilkę poczekać. Pożegnam się tylko z żoną.
- Taaa. Ale proszę się pospieszyć. A i przebierze się pan przy mnie.
- Czyżby pan mi nie ufał?
- A żeby pan wiedział. Nie mam pewności czy nie donosi pan Akatsuki.
- Pan jest bezczelny! Jestem sędzią! – oburzył się mężczyzna.
- Nawet sędzia bywają skorumpowani. Proszę już iść do żony. - po kilku minutach mężczyzna wrócił z teczką. – No to teraz musi się pan przebrać, łącznie z bielizną.
- To jest zniewaga. Mogę pana oskarżyć o obrazę sądu.
- A niech pan robi co chce. Bezpieczeństwo Sasuke jest dla mnie najważniejsze. Proszę się pospieszyć, nie mamy zbyt dużo czasu.
Mężczyzna zaczął się przebierać, ale czuł na cały czas na sobie przewiercające spojrzenie blondyna, co mu się bardzo nie podobało. Naruto zauważył zdenerwowanie sędziego, od kiedy tylko stanął w progu jego domu, co wydało mu się bardzo podejrzane. A może rzeczywiście przesadza? Jedyne co teraz się dla niego naprawdę liczyło, to ochrona Sasuke.
- Chyba nie powinienem oskarżać każdego człowieka, jakiego spotkam. To już jakaś obsesja. – pomyślał.
Po jakieś pół godzinie jechali już samochodem. Naruto wjechał do jakiegoś wieżowca i zatrzymał samochód na parkingu. Kazał mężczyźnie opuścić pojazd, a sam zaczął rozglądać się po parkingu. Podszedł do czarnego Forda Focusa i zaczął grzebać przy zamku.
- Czy pan oszalał? – wyszeptał Nokura. – Toż to kradzież. I do tego robi to pan w obecności sędziego. – oburzał się.
- Ależ się boję. – skomentował blondyn i otworzył pojazd. – Trzeba zmienić transport. Tak na wszelki wypadek. I niech pan ubierze tę perukę i przyklei wąsy.
- Jest pan niezwykle ostrożny, panie Uzumaki. – włożył na głowę rudą perukę.
Naruto też się przebrał. Swoje złociste włosy schował pod czarną peruką.
- No to jedziemy. Przed nami długa droga.